Cyborg jednakże posunął się przed ludźmi, z
racji tego, że miał lepiej rozwinięte cechy biologiczne. Podłączył
się pod urządzenie szpiegujące i wczepił je sobie w miejsce oczu
jak okulary przeciwsłoneczne. Uniósł w górę lufę pistoletu i
dał znak gestem wolnej ręki, aby ruszali.
Posuwali się naprzód
dookoła budynku wolno i ostrożnie, a potem zaczęli badać teren
położony dalej od niego. Uliczki były puste, lecz cyborg wiedział,
że tylko to może uśpić czujność ludzi.
Naraz cyborg usłyszał znowu szelest z
parku i natychmiast rozkazał ludzkim towarzyszom tam się udać.
Tak, jak przeczuwali, park był mroczny o tej porze i tak cichy, że
słyszeli jedynie własne oddechy i przytłumiony łomot serca.
Scott chciał o coś zapytać, lecz Inferno uciszył go sykiem.
Zaczęli się skradać wzdłuż ścieżki, bacząc, aby żaden nie
zbłądził. Smugi światła, rzucane przez latarki i częściowo
instrument szpiegowski, uprzytomniało ich w kryjącym się
niebezpieczeństwie, które z każdym ich krokiem porusza się coraz
dalej.
Scott, który przez wojenną
przeszłość nauczył się odpowiedniej czujności godnej żołnierza,
wiedział, że roboty potrafiły na wiele sposobów zmylić Armię i
już nie raz za panowania w dowództwie Susan Steward, członkowie
wojska ginęli za sprawą błahego oszustwa.
Toteż gdy Inferno
starał się pouczać młodszego Corletta, mając jedynie na celu
pomoc, ten natychmiast się obruszał – za to Scotta słuchał
słowo do słowa. Jednak Scott wiedział, że same pouczenia nie
wystarczą – bywało, iż musiał zmierzyć się z
niebezpieczeństwem twarzą w twarz, jaką miał już okazję w
czasie wojny z robotami. Według Scotta (i Clary) wykazał się
wielkim męstwem. Zawsze starał się zaangażować w tą naukę też
jego autobotkę, Kometę.
Teraz jednak, gdy byli razem – w grupie –
czuli, że nic nie jest w stanie im przeszkodzić. Starali się
jednakże zbytnio nie wymuszać szybszego kroku, na twardy nakaz
cyborga, a wiedzieli, że ten ma bezwzględną rację i ma nad nimi
taktyczną przewagę.
Gdy jednak dotarli do samego centrum parku, Inferno zatrzymał się i nakazał im gestem to samo. Ci natychmiast się zatrzymali, jednak ich twarze wyrażały powszechne zdumienie.
Scott, który stał najbliżej niego, szepnął:
- Co jest?
Inferno zmierzył go wzrokiem i odrzekł:
- Chyba miałeś rację, McDavid. Ktoś nas śledzi.
- Co masz na myśli? Ja niczego podobnego nie powiedziałem.
Cyborg zacisnął wyszczerzone zęby, i po chwili, gdy prześledził okularami szpiegowskimi okolicę, odparł:
- Naładujcie broń. To może być krwawe... a może i przepalone spotkanie.
Nikt nie pojął jego jak zwykle zagadkowych wypowiedzi, ale posłusznie naładowali pistolety.
Opuścili je jednak na wysokość bioder, ale Inferno natychmiast ich skorygował:
- Co wy robicie? Myślicie, że wróg zaatakuje wasze dolne partie ciała?
Scott zapytał o dziwo spokojnym tonem:
- Coś ty taki nerwowy?
Cyborg nie odpowiedział na jego pytanie, tylko odwróciwszy się do nich i jeszcze raz – już ostrzejszym tonem – nakazał unieść lufy przed siebie.
Alec popatrzył na towarzyszy i wykonał ,,rozkaz" cyborga, a w chwilę później powtórzyła to reszta.
Scott jednak zagadnął:
- To, że w tej kwestii masz rację, to nie znaczy, że zostaniesz kiedyś dowódcą Armii. Musisz zważać na to, że twój temperament czasami wprost nie da się lubić, więc masz to szczęście, że jesteś od nas mocniejszy, ale jedynie w broni.
Gdy jednak dotarli do samego centrum parku, Inferno zatrzymał się i nakazał im gestem to samo. Ci natychmiast się zatrzymali, jednak ich twarze wyrażały powszechne zdumienie.
Scott, który stał najbliżej niego, szepnął:
- Co jest?
Inferno zmierzył go wzrokiem i odrzekł:
- Chyba miałeś rację, McDavid. Ktoś nas śledzi.
- Co masz na myśli? Ja niczego podobnego nie powiedziałem.
Cyborg zacisnął wyszczerzone zęby, i po chwili, gdy prześledził okularami szpiegowskimi okolicę, odparł:
- Naładujcie broń. To może być krwawe... a może i przepalone spotkanie.
Nikt nie pojął jego jak zwykle zagadkowych wypowiedzi, ale posłusznie naładowali pistolety.
Opuścili je jednak na wysokość bioder, ale Inferno natychmiast ich skorygował:
- Co wy robicie? Myślicie, że wróg zaatakuje wasze dolne partie ciała?
Scott zapytał o dziwo spokojnym tonem:
- Coś ty taki nerwowy?
Cyborg nie odpowiedział na jego pytanie, tylko odwróciwszy się do nich i jeszcze raz – już ostrzejszym tonem – nakazał unieść lufy przed siebie.
Alec popatrzył na towarzyszy i wykonał ,,rozkaz" cyborga, a w chwilę później powtórzyła to reszta.
Scott jednak zagadnął:
- To, że w tej kwestii masz rację, to nie znaczy, że zostaniesz kiedyś dowódcą Armii. Musisz zważać na to, że twój temperament czasami wprost nie da się lubić, więc masz to szczęście, że jesteś od nas mocniejszy, ale jedynie w broni.
- Być może. - odparł obojętnie Inferno. -
Jednakże znamy się nie od wczoraj. Jesteś żołnierzem, McDavid,
ale czasami popełniasz niegodne żołnierza błędy.
- Każdy ma swoje błędy na własnym
sumieniu, ty też. - odparł ostro Scott. - Pamiętaj o naszej umowie
między nami. Jeżeli uniesiesz przeciw nam broń, nawet w zwykłym
gniewie, grozi ci banicja.
Inferno prychnął pogardliwie, chociaż w
duchu przyznawał Scottowi rację. W posępnym milczeniu odwrócił
się do nich tyłem i poprowadził ich dalej przez ciemny park. Szli
tak pewnie z dwie godziny, nawet nie zauważając, że na niebie
pojawił się księżyc.
W parku ciemniało coraz bardziej, za sprawą
tego, że przechadzali się pod rozłożystymi drzewami.
Naraz usłyszeli szelest zarośli, i nie byli pewni czy to zając,
czy coś innego. Alec skierował nieco świetlistego strumienia na
obiekt zarośli, skąd ów szelest usłyszeli. Wytężali wzrok w
ciemności, jednak nie dostrzegli wiele, ale cyborg ostrzegł:
- Tam ktoś jest.
Inferno
uniósłszy swój pistolet do góry zaczął się przechadzać przez
krzaki, o dziwo nie czyniąc przy tym dużego hałasu.
Ludzie stali w
miejscu, nieco zlęknieni.
- Jeśli usłyszycie dwa wystrzały, jeden
po drugim – zaalarmował ich cyborg. - Przybądźcie w miejsce
czerwonych światełek.
- A jeśli
jest tam ich więcej? - spytał Corlett.
Cyborg spojrzał na
niego.
- Chyba raczej
poradzę sobie rychlej niż wy wszyscy. Nie jestem człowiekiem.
- Mimo wszystko
przydałaby ci się pomoc. - powiedział Alec.
Inferno zmierzył go gniewnym
wzrokiem.
- Jak będę potrzebował pomocy, powiadomię
was.
Mężczyźni kiwnęli głowami.
- Jeśli to jeden z tamtych... - powiedział Scott.
Cyborg odwrócił głowę ku niemu.
- ... to
uważaj na siebie. - dokończył syn Stevena.
Cyborg kiwnął głową
i w chwilę później odszedł, znikając im z oczu.
Wytężył wzrok i skierował się w stronę gąszczy.
Wiedział,
że jednak wróg zamaskował się dość dobrze, jak dla ludzi, ale
cyborg taki czy inny od razu go by upatrzył, jak wilk sarnę w
pustym borze.
W jego umyśle świtało jedno postanowienie – nie
zawieść Scotta.
Czas był cenny,
tym bardziej że był jak umykający szarak.
A jego biegowi trzeba
było dorównać, jeśli chciało się przeżyć. Inferno doskonale o
tym wiedział. Nie opuścił pistoletu ani na chwilę, aby nie
narazić się na atak z zaskoczenia – o ile taki miałby nastąpić.
Starał się wszędy być zapobiegliwy.
Przełączył na instrumencie
szpiegowskim tryb podczerwieni i kontynuował poszukiwania, nie
zapominając jednakże o ich celu. Przez pewien czas nie napotkał
żywej duszy, chociażby ptaka, co go zdumiało niewątpliwie.
Ale był wytrwały, nie zamierzał tak
łatwo rezygnować.
Czym prędzej przyspieszył kroku, nie
przechodząc dalej niż kilkanaście mil od miejsca, gdzie pozostawił
towarzyszy.
Z podejrzeniem rozglądał się dookoła, wiedząc, że
park nie mógł tak nagle ucichnąć. Zauważył w końcu jakiś jak
gdyby ludzki cień przemykający się jak duch między drzewami.
Bezszelestnie podążył w jego kierunku, nie myśląc o tym, że
niebawem wypuści z dłoni pistolet, więc zacisnął palce na jego
uchwycie, czując jego zimną stal.
Zacisnął również zęby i
nagle w tejże chwili, jak był o niecały kilometr od tajemniczej
postaci, ta zatrzymała się.
Cyborg uskoczył za drzewo. Powoli wychylił głowę
zza pnia i wytężył wzrok w stronę ów postaci. Przekradł się
jeszcze parę metrów, lecz stwierdził, że tajemniczy cień nie
ruszył się z miejsca, czego się raczej nie spodziewał.
Gdy przyjrzał
mu się bliżej, za pomocą nadajnika, zauważył iż ta ma kształt
człowieka, lecz nie jest nim do końca.
Pamiętając, aby
odbezpieczyć pistolet w odpowiedniej chwili, posunął się dalej,
zważając na to, że potencjalny wróg może go zauważyć.
Starał
się maskować za każdym razem, nie spuszczając wzroku z
przybliżającej się coraz bardziej postaci z każdym jego
poczynionym krokiem. W końcu ów postać odwróciła się wprost w
jego stronę, a on zamarł na otwartej przestrzeni, nie będąc
pewnym, czy go zobaczyła, czy nie. Powstrzymywał drżenie całego
ciała, a ręka z pistoletem zamarła mu w powietrzu.
Jednak gdy obcy obiekt znajdował się od niego niecały
metr, cyborg rzucił się na niego niczym drapieżnik polujący w dziczy, nie wydając z siebie
niepotrzebnego wrzasku. Jego ofiara, i tak zaskoczona tym atakiem,
szarpała się dziko, ponieważ schwycił ją w pasie. Kopnęła go w
goleń, a on odruchowo ją puścił krzycząc z bólu. Instynktownie
wcelował w nią broń, gdy ona upadła na ziemię, straciwszy
wyraźnie czucie w nogach.
-
Kim jesteś? - spytał twardo Inferno; nie spodziewał się, że w
obliczu gniewu wydobędzie ze swojej ściśniętej krtani tak
złowieszczy syk.
Rozpoznał w swojej ofierze robota płci
żeńskiej, jednak ze względu na to, że ukrywała się przed nim
był wobec niej podejrzliwy (i całkiem słusznie).
Ta, śledząc
oczyma ruchy jego lufy, była w widocznym szoku.
Cyborg szturchnął
ją nogą i warknął:
- Zadałem pytanie, robocia
przybłędo, więc oczekuję odpowiedzi!
Robocica zmrużyła drwiąco oczy.
- Mimo iż przystąpiłeś do Armii, charakterek
masz tak samo cięty, jak twój język. Stalowa Pięść miał rację.
Cyborg
nie pojął jej odpowiedzi.
- O czym ty gadasz?
- Nie domyślasz się? Pięść dąży do
tego, aby zmieść Gwiezdną Armię raz na zawsze z powierzchni
Kanady. I ciebie wraz z nią.
Inferno zdjął
ze skroni okulary szpiegowskie i odbezpieczył pistolet, cały czas
trzymając robocicę na muszce. Przyglądał jej się podejrzliwie,
mrużąc oczy i marszcząc brwi.
- Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę. -
powiedział ostrzegawczym tonem. - Jesteś z Pięścią, tak czy nie?
Robocica
drgnęła, próbując się podnieść, ale Inferno postąpił krok w
jej stronę i warknął:
- Wara i gleba! Jesteś z nim czy nie?
Robocica zmierzyła go zimnym wzrokiem, jednak
cyborg, jak można się było domyśleć, nie zląkł się tym.
Patrzyła
zagubiona i bezradna dookoła siebie – nie spodziewała się, że
ona, jako wojowniczka, nie będzie miała wielkich szans z cyborgiem.
Przez dłuższą chwilę byli duszeni niemal śmiertelną ciszą, ale
w końcu robocica uznała, iż skoro już zetknęła się z
cyborgiem, musi obmyśleć wpierw, jak wydostać się z jego pęt.
Wiedziała z relacji Stalowej Pięści i
Pieniacza, że Inferno jest nieprzewidywalnym i trudnym
przeciwnikiem, jeśli zmierzyć się z nim w pojedynkę.
Ona jednak,
polegając wszakże na kreatywności w walce, czuła, że taki
przeciwnik jak on może z łatwością gorzko się potknąć i wpaść
w jej sidła.
Wypatrywała w nim samym słabego punktu, gdzie by można uderzyć,
milcząc gorzko, aby cyborg nie koncentrował się wyłącznie na
niej.
Zniewolenie na Subrynie nauczyło ją, iż w
wielu przypadkach musi polegać na szybkości działania.
Tamtejsze
dni, wspomnienie potwornie trudnych trzech lat utożsamiło ją teraz
w fakcie, iż musi stoczyć kolejną walkę, kolejną jatkę, która
być może ocali ją i ześle chwałę z ust Pięści, że zabiła
Inferna – cyborga tak bardzo znienawidzonego przez pomocnika
Gallardo.
W chwili tej, wywinęła się spod jego lufy jak
strzała, z czego cyborg wystrzelił instynktownie, lecz chybił.
Przez ułamek sekundy stał nieruchomo, lecz gdy w chwilę potem
robocica znalazła się na jego tyłach, zablokował jej cios ręką,
schwytując jej nadgarstek.
Tacata jednak wyzwoliła się z jego
uścisku kopniakiem w najsłabsze miejsce, w wyniku czego miała czas
by uciec, albo obezwładnić przeciwnika.
Wybrała to drugie.
Okrążyła go na jego tyły i już go miała spętać
laserowym sznurem, gdy nagle Inferno wyślizgnął się – dosłownie
– spod jej więzów i ścisnął ją zgiętym ramieniem,
przyciskając do siebie i trącając pistoletem jej skroń. Tacata,
która nie zdążyła wcześniej wyciągnąć broni, poczuła, że
ramię cyborga ściska jej gardło. Jej ręka błądziła po omacku w
pobliżu schowka na broń znajdujący się u jej pasa.
Inferno zaś
skupiał się przede wszystkim na jej unieruchomieniu.
Nie zauważył
jednak na początku, że ta chce sięgnąć pistoletu.
Wytężył
całą swoją cybordzką siłę (a miał ją o wiele większą niż
śmiertelnik), aby nie dopuścić do przejęcia inicjatywy przez
Tacatę.
Przeładował ponownie pistolet, a Tacata usłyszała jego trzask.
Była niemal pewna, że jeśli nie zdoła się oswobodzić z jego
uścisku, zginie być może nie tylko z jego ręki. Przeczuwała, że
Inferno z pewnością nie działa sam – ale póki co, musiała
skupić się na nim jednym.
Szarpnęła się,
ale cyborg trzymał ją mocno. Nie spodziewała się po nim tak
wielkiej siły – nie znała wogóle rasy cyborgów, a Inferno był
jedynym (niegdyś człowiek) którego spotkała.
Uderzył ją lufą
pistoletu, dając jej ostrzeżenie.
- Już wiem, kim jesteś. - wyszeptał złowieszczo,
aby obudzić w robocicy strach. - Prowadzisz pomocnika Gallardo,
zgadza się?
Tacata odwróciła głowę aby spojrzeć obiektowi
nienawiści robotów w oczy. Dostrzegała w piwnych tęczówkach
cyborga nieokreślony błysk, jakby przebiegłość jego natury.
Zmrużyła gniewnie źrenice i syknęła:
- Jakim prawem stawiasz mi to pytanie, zdrajco?
Inferno przydusił ją ręką, a ta zachłysnęła się własnym
oddechem, kaszląc.
- Niech to słowo nigdy więcej nie ciśnie się na twoje usta. -
zagroził. - Nasz szlachetny wojownik chciałby z tobą pomówić.
Tacata nie pojęła, że
ten ma na myśli Scotta.
- Ty sam nie jesteś
wojownikiem. - odparła jak zwykle pełna sarkazmu. - Poza tym, nie
jestem w nastroju na pogaduszki.
Inferno
jednak nie dał się oszukać. Nabierając pewności, że Tacata mu
nie umknie, spętał ją laserowym sznurem tak, że ręce miała
skrzyżowane z tyłu.
Popchnął ją do przodu, jak policjant
aresztowanego przestępcę.
- Wygląda na to, że puścisz jeszcze parę z gęby. - powiedział.
- Myślisz, że nie wiem, co ty tam knujesz ze swoim panem?
- Ty też coś kręcisz, diable
wcielony. - odcięła się Tacata. - Jeszcze zapłaczesz łzami
ludzkimi...
- Zamilcz, żmijo. - syknął Inferno i
popchnął ją skrępowaną przed siebie.
Wyciągnął pistolet lufą
do góry i wystrzelił dwa razy.
Może i zwariowałam, bo Tacata jest przecież czarnym bohaterem, ale ją lubię :D
OdpowiedzUsuńI uduszę cię za ten spoiler :/
No cóż, czekam na kolejną część :D Jestem niezmiernie ciekawa jak zareaguje reszta ekipy na widok robocicy
Iza ;)
A co Ty nazywasz spoilerem? O.o
UsuńJa tylko wyznałam, że tak prędko nie będzie uśmiercania. Zresztą, niezbyt mi pasuje zabijanie kogoś w takim momencie... jeszcze nie teraz xD.
Pozdrawiam :* :*
A propsos czarnych charakterów, nie widzę powodu, abyś musiała się przejmować ;)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam Inferna z ,,Beast Wars", i Vadera z ,,Gwiezdnych Wojen" i Kadaja z ,,Final Fantasy", a to przecież również same negatywy w fabułach...
Nie ma nic złego w sympatii do czarnych charakterów ;).
Sama przyznaj, jak było z Wilkiem (,,Nu Pagadi!"). On również był w większości lubiany, chociaż chciał wyrządzić krzywdę Zającowi ;)
Ominęło mnie tak dużo, ale w końcu jestem na bieżąco z niniejszym rozdziałem. Na tym rozdziale narazie skończę.
OdpowiedzUsuńKochana, zaintrygowałaś mnie całkiem, całkiem! Ciekawy jestem, co się stanie, jak Armia dowie sie o dołączeniu Tacaty do niej. Chyba Steward nie będzie usatysfakcjonowana... xD
Emil Srebrzyński.