-
To nie może być prawdą. - powiedział już po raz któryś Alec,
nie wierząc własnym uszom.
- A jednak. - odpowiedział mu
Inferno. - Musisz zacząć wierzyć prawdzie, Sunshire, inaczej nie
masz pewności, przed czym stoisz.
Alec, jak to robił najzwyczajniejszy człowiek rasy czarnej, wpadł
w złość.
- A skąd mam
wiedzieć, czy nas nie okłamujesz? - spytał wpatrując się w
cyborga podejrzliwie.
- A za jaką cenę mnie z powrotem
przyjęliście?... czy to nie za cenę prawdy? Dzięki mnie macie
nowy sprzęt szpiegowski i moją jest zaslugą, że wiecie o robotach
więcej niż dotychczas. Do tej pory byłem wam wierny, ale to, że
Corlett nie jest w stanie tego pojąć, to już nie moja wina.
Alec odwrócił
się do niego.
- Więcej
informacji udzieli ci Scott McDavid. - powiedział cyborg. - Czy nie
rozumiesz, Sunshire, że ta sprzeczka z Corlettem to wina jego
samego?
Alec kiwnął głową.
- Nie sądzę. - powiedział. - Czasami macza w
tym palce osoba trzecia, inna od nas, ludzi.
Inferno wybuchnął zimnym
śmiechem, dokładnie takim, jakim go zapamiętano z poprzedniego
wcielenia.
- A
czy to ja nie jestem człowiekiem? - spytał.
Alec
spojrzał na cyborga lodowatym wzrokiem. W jego oczach wyczuł
pradawne uczucie pychy. Znał je dobrze, choć jeszcze lepiej znał
je Scott. Wywołało ono u niego dreszcze, lecz wstrzymywał ten
odruch silnymi mięśniami. Wiedział, że głęboko w tych oczach
starca-cyborga, w tym spojrzeniu może czaić się zguba.
-
Być może uważasz się jedynie za człowieka. - odpowiedział po
dłuższej ciszy. - Ale prawdziwi ludzie wyczuwają, że jesteś inny
niż oni. Stworzyły cię roboty, ty ich zdradziłeś, nawróciłeś
się... tylko po to, aby Corlett odwrócił się od Scotta?
Inferno milczał
zagadkowo.
- Jak
śmiałeś! - wykrzyknął Alec. - My cię przyjęliśmy jak brata.
- Nie
uniosłem przeciw wam broni. - odpowiedział spokojnie Inferno.
- Wcale nie trzeba
strzelić do swego, by zdradzić. - odparł Alec. - Corlett mówił
mi, że czuje się zgorszony tym, że Scott bardziej ufa tobie, niż
jemu.
- Namówiłem go do zgody z McDavidem. - powiedział Inferno.
- Myślisz, że tylko jemu było ciężko? Nie! Ja też wiedziałem,
że ta jedna kłótnia między nimi może przybliżyć rozpad Armii!
- Scott nie powinien był ci ufać. - powiedział wściekły Alec.
- Nie dość ci szkody, jakiej dokonałeś?
- Dość, nie dość. - odparł
całkiem obojętnie Inferno. - Nastaw ucha i wtop się we własne
słowa. McDavid mi wybaczył, Clara również... najpierw Corlett się
wzburzył, teraz ty... wiesz, czym to może grozić?
- Zamilcz, blaszany głupcze! - warknął Alec. -
Straciłeś poczucie człowieczeństwa.
Inferno nagle wyciągnął pistolet zza pasa i
wystrzelił prosto w Aleca, który jednak w porę umknął. Pocisk
uszkodził przednią ścianę; odpadła od niej spora garść tynku.
Cyborg
zmarszczył nieosiwiałe jeszcze, czarne brwi i syknął:
- Jesteś
przeciw mnie, Sunshire? Jak dla mnie możesz odejść stąd tam,
gdzie promienie nie sięgają.
- Gadasz jak
Gallardo. - odpowiedział Alec otrząsając garnitur z drobinek
kurzu.
- Możliwe. - potwierdził
Inferno. - Tym bardziej dochodzę do wniosku, że jestem wam zbędny.
- W tejże chwili możesz myśleć co chcesz. - odparł
Alec. - Właśnie uniosłeś broń przeciw członkowi Armii.
Inferno cofnął
się gwałtownie i upuścił pistolet na podłogę. Jego krtań
drgała.
- Nie udawaj, że jesteś
w wielkim szoku. - odparł na to Alec. - Zrobiłeś to.
Cyborg jednak nie udawał, ale skąd Alec mógł to wiedzieć,
skoro przez cały okres walki Armii z robotami Inferno
,,przyodziewał" odpowiednie emocje, aby pokazać swą siłę
lub skruchę? Alec nigdy też nie rozmawiał z Inferno twarzą w
twarz, nie wiedział, co się za tym kryje. Wykazał więc taką samą
postawę, jak niegdyś Corlett. Był blisko Scotta, lecz nie tak
blisko jak najmłodszy członek Armii, Bluegott. Miał jednakże
większe doświadczenie w pracy niż on i Scott, ale właśnie w tym
wszystkich jednakże przewyższał Inferno, który żył już (jakby
nie patrzeć) siedemdziesiąt lat.
Alec miał jednakże szacunek do
starców, ale nie mógł wydobyć z siebie poszanowania dla cyborga,
który wydawał mu się lepszy od jakiegokolwiek człowieka. Bolało
go to, że on nie musi martwić się tym, że kiedyś jego zwyczajne
życie ludzkie się skończy – a cyborg zazwyczaj żył dużo
dłużej od zwyczajnego człowieka. Ta właśnie jedna z najgorszych
ludzkich cech – zazdrość – omal nie skruszyła wielkiej
przyjaźni, a teraz miała zamiar zakończyć węzeł porozumienia.
Inferno czuł na sobie
wzrok Aleca, ale patrzył szeroko rozwartymi oczyma na punkt
nieokreślony, gdzieś dalej. Biała grzywa włosów na jego czole
rozwiała się lekko, ukazując zmarszczki powyżej brwi.
Alec przeładował swój pistolet
i wcelował w niego.
- Bardzo mi przykro, Inferno. -
powiedział. - Ale ty do nas nie pasujesz, więc wracaj do piekła.
Już miał jednakże czarnym palcem nacisnąć spust, gdy
nagle drzwi pokoju za plecami Aleca się uchyliły i wszedł ledwo
Scott z Corlettem.
Mężczyźni jednak nie zdążyli zareagować, a
Inferno starając się uniknąć pocisku padł na kolana, uchylając
się nisko jak przed atakiem zarażonego wścieklizną psa.
Scott
odepchnął Aleca, którego z kolei przytrzymał Corlett. Ci we
dwójkę mocowali się i szarpali ze sobą jakiś czas, dopóki
Corlett nie krzyknął:
- Alec! Czy tobie rozum ujęło?
Czarnoskóry przestał się szarpać i spojrzał otępiały na
białego przyjaciela. Scott skarcił go srogim spojrzeniem i rzekł:
- Co ty sobie
pomyślałeś? Żeby strzelać do swego...
Inferno, wciąż oszołomiony całą
sytuacją, która zaszła, poruszył się niezdarnie i siadł na
kolanach, ukrywając twarz w dłoniach. Scott podszedł do Aleca, a
tymczasem Corlett dobiegł do zdjętego przerażeniem cyborga.
Położył mu dłoń na ramieniu i wyszeptał:
- Wstań proszę, mój drogi, powiedz, co się tu stało.
Cyborg był
zdumiony tak życzliwymi słowy, które wypływały chcąc, niechcąc
z ust niegdyś najbardziej znienawidzonego członka Armii. Spojrzał
mu w oczy, i ze zdumieniem spostrzegł, że Corlett Bluegott nie
przerywa kontaktu wzrokowego z własnej woli – co dawniej czynił
nadmiernie. Podał mu dłoń i pomógł wstać, a w tym czasie Scott
próbował przywrócić do przytomności Aleca.
Gdy wszyscy czterej byli już na własnych nogach, Scott i Corlett najbardziej domagali się wyjaśnień od cyborga. Ten objaśnił, jak się rzecz działa, poczynając od wątka, w którym Alec wyzwał go pod niby pretekstem, że spiskuje przeciw Armii.
Gdy wszyscy czterej byli już na własnych nogach, Scott i Corlett najbardziej domagali się wyjaśnień od cyborga. Ten objaśnił, jak się rzecz działa, poczynając od wątka, w którym Alec wyzwał go pod niby pretekstem, że spiskuje przeciw Armii.
- Bo to właśnie robi.
- obruszył się Alec. - Tęskni za swoim robocim wojskiem,
słyszałem, jak we śnie wzywał Stalową Pięść na pomoc.
- Co? - spytał zdumiony, ale i przerażony cyborg.
Czarnoskóry mężczyzna objął go jadowitym spojrzeniem.
- A może zaprzeczysz? Chyba jednak Corlett miał rację.
Scott postąpił krok naprzód.
- Posłuchaj – powiedział. - Wam wszystkim niebawem Kosmos zrobi pranie mózgu. Bądźmy szczerzy... czy nie rozumiesz? On chce walczyć z nami przeciw robotom.
Spojrzał niepewnie na cyborga, ale ten rzekł:
- A co, jak ukręcę łeb Pięści na twoich oczach, wtedy uwierzysz?
Alec zmrużył groźnie oczy, ale milczał.
Wiedział, że Scottowi niezmiernie zależy na współpracy, tak jak reszcie załogi. Postanowił jednak, że dla dobra powodzenia w tajnej misji pogodzi się z cyborgiem – i wkrótce zrobił to podając mu dłoń i ściskając ją na oczach Corletta i Scotta.
- Tylko kierując się życzliwością i wzajemnym zrozumieniem, możemy zwalczyć odwiecznych wrogów Armii. - powiedział Scott. - Susan wierzyła w nas tak samo mocno. Nie widziała w nas odmieńców... wiedziała, że wszyscy jesteśmy tacy sami... ludzie, jak ludzie. Cyborgowie też mają ludzkie uczucia.
Inferno, wydawało się, był wdzięczny Scottowi za to zdanie. Przebywał już w ciele cyborga trzy lata i wiedział już, do czego jest obecnie zdolny (do czego nie miał możliwości jako człowiek).
Mimo wszystko czuł wdzięczność wobec Armii, wiedział, że sytuacja przyjęła taki obrót, iż musi zmienić własne nastawienie wobec członków Armii, którzy nie do końca mu ufali.
Czarnoskóry mężczyzna objął go jadowitym spojrzeniem.
- A może zaprzeczysz? Chyba jednak Corlett miał rację.
Scott postąpił krok naprzód.
- Posłuchaj – powiedział. - Wam wszystkim niebawem Kosmos zrobi pranie mózgu. Bądźmy szczerzy... czy nie rozumiesz? On chce walczyć z nami przeciw robotom.
Spojrzał niepewnie na cyborga, ale ten rzekł:
- A co, jak ukręcę łeb Pięści na twoich oczach, wtedy uwierzysz?
Alec zmrużył groźnie oczy, ale milczał.
Wiedział, że Scottowi niezmiernie zależy na współpracy, tak jak reszcie załogi. Postanowił jednak, że dla dobra powodzenia w tajnej misji pogodzi się z cyborgiem – i wkrótce zrobił to podając mu dłoń i ściskając ją na oczach Corletta i Scotta.
- Tylko kierując się życzliwością i wzajemnym zrozumieniem, możemy zwalczyć odwiecznych wrogów Armii. - powiedział Scott. - Susan wierzyła w nas tak samo mocno. Nie widziała w nas odmieńców... wiedziała, że wszyscy jesteśmy tacy sami... ludzie, jak ludzie. Cyborgowie też mają ludzkie uczucia.
Inferno, wydawało się, był wdzięczny Scottowi za to zdanie. Przebywał już w ciele cyborga trzy lata i wiedział już, do czego jest obecnie zdolny (do czego nie miał możliwości jako człowiek).
Mimo wszystko czuł wdzięczność wobec Armii, wiedział, że sytuacja przyjęła taki obrót, iż musi zmienić własne nastawienie wobec członków Armii, którzy nie do końca mu ufali.
- Musimy być silni. - powiedział Scott. - Tylko wtedy
jesteśmy w stanie...
Jego słowa
przerwał narastający szelest zarośli za budynkiem. Odwrócił
głowę w stronę okna.
Alec zaraz potem chwycił w ręce latarkę.
Mężczyźni nabrali podejrzeń.
- Co to było? - spytał Corlett i, jak to
zwykle u niego bywało w chwilach złości, zaklął.
- Na pewno nie
nasi. - odpowiedział mu cyborg.
Cali
zesztywnieli i zamarli. Wiedzieli jednakże, że zazwyczaj nikt nie
błądzi pod budynkiem w nocy. Alec podszedł do okna i zajrzał za
jego furtynę, wychylając się do przodu. Zauważył kątem oka
poruszenie w zaroślach.
Natychmiast nakierował smugę bardzo jasnego, prawie oślepiającego światła w miejsce, gdzie je dostrzegł, lecz zbyt późno. Odwrócił się w stronę towarzyszy.
- Ktoś nas szpieguje. - powiedział. - Lepiej dla nas go schwytać. Bo jeśli to ktoś od armii Pięści...
Inferno spojrzał w ciemną toń za oknem, i zatarł ręce.
- Czeka nas nocna misja, bracia-kompani. - rzekł. - Szkoda, że nie mamy przy sobie żadnego autobota.
Natychmiast nakierował smugę bardzo jasnego, prawie oślepiającego światła w miejsce, gdzie je dostrzegł, lecz zbyt późno. Odwrócił się w stronę towarzyszy.
- Ktoś nas szpieguje. - powiedział. - Lepiej dla nas go schwytać. Bo jeśli to ktoś od armii Pięści...
Inferno spojrzał w ciemną toń za oknem, i zatarł ręce.
- Czeka nas nocna misja, bracia-kompani. - rzekł. - Szkoda, że nie mamy przy sobie żadnego autobota.
Scott wciągnął na
ramiona kurtkę.
- A co, nie ufasz w możliwości ludzkie? - spytał.
Cyborg spojrzał na niego.
- Czemuż to? - zdumiał się. - Oprzytomniałem już, ludzie są potrzebni tej planecie.
- A co, nie ufasz w możliwości ludzkie? - spytał.
Cyborg spojrzał na niego.
- Czemuż to? - zdumiał się. - Oprzytomniałem już, ludzie są potrzebni tej planecie.
Pędzisz jak burza :D
OdpowiedzUsuńTakiej akcji się nie spodziewałam... PO raz kolejny dziwię się, że tak się wciągnęłam, bo ogólnie sf omijam szerokim łukiem... czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
Pozdrawiam i życzę weny!
Iza