sobota, 24 października 2015

II. Nowe wcielenie: Rozdział Trzydziesty Trzeci cz. I

W chwilę później Inferno stanął na nogi i razem ze Scottem ostrzeliwali robota, który nie miał wielkich szans. 
Ramię w ramię walczyli, jak tylko mogli, lecz trzymali się dzielnie. 
Cyborg widocznie osłabł, lecz nie zdradzał się tym. 
Pięść został osmalony pociskiem Inferna i zaklął ordynarnie. 
 - Piękne słownictwo, mój drogi. - pochwalił Inferno. - Zatem zapraszam cię we wrota piekieł. 
Scott usłyszał znajomy warkot silnika. Dał znak gestem Inferno. 
 Zrozumiał przekaz. Cyborg strzelił ponownie; tym razem wcelował trafnie. Pięść cofnął się, pchnięty siłą pocisku, obrócił się za drugim ciosem i upadł, cały dymiąc. Mężczyzna i cyborg zobaczyli nadjeżdżającą Venus. 
 - Witam cię, bohaterze. - powiedziała. - Jesteś co prawda osmalony, ale w jednej części... to znaczy, w całości. 
- Musisz nas stąd wynieść. - powiedział Scott. - Daj znak, Aleckowi, że to koniec bitwy... niech powoli powstrzymuje autoboty. I odszukaj Corletta. 
 - W porządku. - odparł motor. - W czym jeszcze ci pomóc? 
 - Zabierz stąd Inferna. - powiedział Scott. - Wyjaśnimy wam wszystko, jak będziemy na spokojnej ziemi. 
 Venus spojrzała na cyborga. Ale bez słowa przystała na prośbę - jeśli nie rozkaz - swojego stwórcy.
***
Bitwa powoli ostygała. 
Ale roboty już tak nie napierały. 
 Były już osłabione, tym bardziej iż nadchodziła północ. Oddały tytuł zwycięstwa autobotom, wycofując się powoli z zadymionego miasta. Stalowa Pięść rozkazał im odszukać statek, którym kiedyś uciekli w Kosmos - teraz chcieli to zrobić drugi raz. Nie mieli innego wyboru. Przeżyło ich jednak nieco więcej, niż w pierwszej bitwie z autobotami. To ich uspokajało. 
 Stalrat był rozwścieczony na Stalową Pięść. 
 - To twoja wina, że nasz przywódca jest teraz po stronie Armii. - oskarżał go. - Czy ty naprawdę nie grzebałeś mu w mózgu? 
Pięść milczał. Stalrat jednak szturchnął go, domagając się odpowiedzi. 
 - Grzebałeś czy nie? 
- Odwal się. - warknął Pięść. 
Stalrat wyszczerzył zęby, warcząc jak wściekły pies. Jednak umilkł, aby się nie narażać. 
 - Co teraz? - spytał inny robot. - Straciliśmy przywódcę... Jesteśmy skończeni. 
- Nie dramatyzuj, głupcze. - syknął Pięść. - Ja będę waszym przywódcą. Stalrat zakasłał z krzywym uśmiechem na twarzy. 
 - Że co? Ty chcesz zastąpić Inferna? Chyba przepaliły ci się kable rozsądku! 
 - Bronisz tego głupca? - spytał Pięść. 
- Aha! - zahuczał Stalrat. - To teraz nazywasz Inferna głupcem? 
 - To nasz przywódca. - powiedział robot z naciskiem.
 - Już nim nie jest. - powiedział Pięść. - Ależ jesteście ślepi... 
 Robot i Stalrat spojrzeli po sobie. 
 Byli rozgniewani. 
Stalowa Pięść nachylił się do robota. 
 - Nie masz wyboru, teraz jak ten stary drań uciekł. - powiedział. - Albo przysięgniesz mi wierność, albo rozbiorę cię na części i spalę kawałek po kawałku, rozkoszując się melodią twojego krzyku... 
Chwycił Stalrata za gardło. W jego oczach błyskała rządza zemsty. 
 - Nie możesz mnie zabić. - wyksztusił Stalrat. - Musisz odbić Inferna z powrotem. 
 - Nie mów mi, co mam robić! - warknął Stalowa Pięść. - Tylko wtedy, gdy niewierny sługa pocierpi, staje się bardziej godzien zaufania. 
 - A jak było z Ferrari? - spytał robot. - Znienacka postanowiłeś go usunąć! Ględziłeś o jakiejś protoplaście... 
 - Dzięki poświęceniu Ferrari, stał się mocny. - powiedział Pięść. - Gallardo miał rację... był bardzo mocny. 
 - Gallardo zginął! - krzyknął robot. 
Pięść puścił Stalrata, który upadł ksztusząc się. 
- Omal nie uszkodziłeś mi aparatu głosowego. - wykrztusił z odrazą. 
 Pięść nie odpowiedział. 
 Jednak weszli do statku. 
 Pięść uderzył zaciśniętą dłonią klawisz uruchamiający zapłon pokładu. Powoli unosił się w górę, zrównał się z pierwszą warstwą chmur, ulatywał coraz dalej w górę... 
 W końcu znikł z planszy nieba.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz