W
chwilę później Inferno stanął na nogi i razem ze Scottem
ostrzeliwali robota, który nie miał wielkich szans.
Ramię w ramię walczyli, jak
tylko mogli, lecz trzymali się dzielnie.
Cyborg widocznie osłabł,
lecz nie zdradzał się tym.
Pięść został osmalony pociskiem Inferna i zaklął
ordynarnie.
-
Piękne słownictwo, mój drogi. - pochwalił Inferno. - Zatem
zapraszam cię we wrota piekieł.
Scott usłyszał
znajomy warkot silnika. Dał znak gestem Inferno.
Zrozumiał przekaz. Cyborg strzelił ponownie; tym razem
wcelował trafnie. Pięść cofnął się,
pchnięty siłą pocisku, obrócił się za drugim ciosem i upadł,
cały dymiąc. Mężczyzna i cyborg zobaczyli nadjeżdżającą
Venus.
- Witam cię, bohaterze. - powiedziała. - Jesteś co
prawda osmalony, ale w jednej części... to znaczy, w całości.
-
Musisz nas stąd wynieść. - powiedział Scott. - Daj znak,
Aleckowi, że to koniec bitwy... niech powoli powstrzymuje autoboty.
I odszukaj Corletta.
- W porządku. - odparł motor. - W czym
jeszcze ci pomóc?
- Zabierz stąd Inferna. - powiedział Scott. - Wyjaśnimy
wam wszystko, jak będziemy na spokojnej ziemi.
Venus spojrzała na cyborga. Ale
bez słowa przystała na prośbę - jeśli nie rozkaz - swojego
stwórcy.
***
Bitwa
powoli ostygała.
Ale roboty już tak nie napierały.
Były już osłabione, tym bardziej iż nadchodziła północ.
Oddały
tytuł zwycięstwa autobotom, wycofując się powoli z zadymionego
miasta. Stalowa Pięść rozkazał im odszukać statek, którym
kiedyś uciekli w Kosmos - teraz chcieli to zrobić drugi raz. Nie
mieli innego wyboru. Przeżyło ich jednak nieco więcej, niż w
pierwszej bitwie z autobotami. To ich uspokajało.
Stalrat był rozwścieczony na Stalową Pięść.
- To twoja wina, że nasz przywódca jest teraz po stronie Armii. -
oskarżał go. - Czy ty naprawdę nie grzebałeś mu w mózgu?
Pięść milczał. Stalrat jednak szturchnął go, domagając się
odpowiedzi.
- Grzebałeś
czy nie?
- Odwal
się. - warknął Pięść.
Stalrat wyszczerzył zęby, warcząc jak wściekły pies. Jednak
umilkł, aby się nie narażać.
- Co teraz? - spytał inny robot. -
Straciliśmy przywódcę... Jesteśmy skończeni.
- Nie dramatyzuj, głupcze. - syknął Pięść. - Ja będę
waszym przywódcą. Stalrat zakasłał z
krzywym uśmiechem na twarzy.
- Że co? Ty chcesz zastąpić
Inferna? Chyba przepaliły ci się kable rozsądku!
- Bronisz tego głupca? - spytał Pięść.
- Aha! - zahuczał Stalrat. - To teraz nazywasz Inferna
głupcem?
- To nasz
przywódca. - powiedział robot z naciskiem.
- Już nim nie jest. -
powiedział Pięść. - Ależ jesteście ślepi...
Robot i Stalrat spojrzeli po sobie.
Byli rozgniewani.
Stalowa Pięść nachylił się do robota.
- Nie masz wyboru, teraz jak ten stary drań
uciekł. - powiedział. - Albo przysięgniesz mi wierność, albo
rozbiorę cię na części i spalę kawałek po kawałku, rozkoszując
się melodią twojego krzyku...
Chwycił Stalrata za gardło. W jego oczach
błyskała rządza zemsty.
- Nie możesz mnie zabić. - wyksztusił Stalrat. - Musisz odbić
Inferna z powrotem.
- Nie mów mi, co
mam robić! - warknął Stalowa Pięść. - Tylko wtedy, gdy
niewierny sługa pocierpi, staje się bardziej godzien zaufania.
- A jak było z Ferrari? - spytał robot. -
Znienacka postanowiłeś go usunąć! Ględziłeś o jakiejś
protoplaście...
- Dzięki poświęceniu Ferrari, stał się mocny. -
powiedział Pięść. - Gallardo miał rację... był bardzo mocny.
-
Gallardo zginął! - krzyknął robot.
Pięść puścił Stalrata, który upadł ksztusząc się.
- Omal nie uszkodziłeś mi aparatu głosowego. -
wykrztusił z odrazą.
Pięść
nie odpowiedział.
Jednak
weszli do statku.
Pięść
uderzył zaciśniętą dłonią klawisz uruchamiający zapłon
pokładu. Powoli unosił się w górę,
zrównał się z pierwszą warstwą chmur, ulatywał coraz dalej w
górę...
W końcu znikł z planszy nieba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz