Inferno
z błyskiem niepohamowanego gniewu w oczach zaczął ryczeć
straszliwie, by dać upust potwornym emocjom, które go rozrywały.
Pragnął go zabić... zabić robota, przez którego nie znał
swojego prawdziwego oblicza.
Zacisnął zęby i strzelił po raz kolejny.
Gallardo umknął i trafił go pociskiem w pierś.
Inferno
upadł.
Poczuł
ból - po raz pierwszy w ciele cyborga. Nie mógł go nijak równać
do bólu ludzkiego - był głębszy, zdawał się docierać do każdej
jego sztucznej i naturalnej tkanki (tych jako po procesie
cyborgizacji miał niewiele, ale za to posiadał ludzkie odruchy i
uczucia).
- I jak, mój panie? - zadrwił Gallardo
podchodząc do niego. - Staniesz się w końcu sobą?
Czarny robot pochylił
się nad rannym Infernem z błyskiem sarkazmu w oczach.
Wcelował w
niego broń.
Cyborg syknął z bólu. Wiedział, że nie ma nic do
stracenia.
Pomyślał o Scocie... i straszliwy żal ścisnął jego
serce.
Pojął już. Nie chciał być przeciw Armii.
Przez roboty stał się
tym, czym się stał... trudna przeszłość odcisnęła na nim swoje
bolesne piętno, pozostawiła znamię... ale Inferno wiedział, że
to znamię kiedyś zniknie.
Musiał wybaczyć sobie grzechy przeciw
własnym braciom... których dokonał oślepiony przez roboty rządzą
władzy nad całą Galaktyką.
Spojrzał w twarz
Gallarda, niegdyś jego wiernego sługi.
Jego spojrzenie było pełne
tej samej nienawiści, którą kiedyś żywił do Scotta...
- Już się
nim stałem! - wrzasnął i wystrzelił z pełnego działa pistoletu
tym samym groźnym pociskiem, który nie tak dawno kierował do
Scotta.
Robot zaskoczony tak szybkim atakiem, nie zdążył się
obronić i stanął w płomieniach.
- Gallardo! -
rozległ się krzyk Stalowej Pięści.
Inferno
strzelił bez namysłu w miejsce, skąd słyszał głos i w chwilę
później zamienił się on w bolesny wrzask.
Gallardo objęty
ogniem, rozpadał się na jego oczach...
Roboty zajęte walką z autobotami nie
zauważyły, że ich przywódca został ostrzelany przez ich
prawdziwego wodza... który już nim nie był.
Cyborg patrzył z
wielkim zdumieniem na płonącego żywcem robota, jakby dziwiło go
własne posunięcie. Ale nie krzyknął ze strachu, nie dobiegł do
niego, nie robił niczego, aby ugasić płomień.
Nawet nie strzelał
drugi raz.
Pozwolił mu
płonąć, tak jak teraz stał.
Gallardo ogarnięty płomieniami zaczął się przepalać.
Jego
zdziwiony szaleństwem wzrok utkwiony był w piwnych oczach cyborga.
Wyczerpany, lecz pełen żywych emocji Gallardo tracił po kolei
części ciała, przepalone doszczętnie...
Opadały w śnieg, dymiące jeszcze bezlitośnie.
Jego głowa odłączyła się od tułowia i przetoczyła się po
śniegu w stronę stóp Inferna. Wzrok robota spotkał się ze
wzrokiem starca.
- Zdradziłeś nas, Inferno. -
wyszeptał. - Niech kosmici cię osądzą.
- Zamilcz. - powiedział twardo Inferno.
Gallardo zacisnął zęby i potem już umilkł na zawsze... jego
reflektory zgasły... Starzec padł na
kolana, palcami rozgarniając śnieg.
Powoli docierało do niego, co się stało. Spojrzał na osmalone
szczątki robota, wzrok jego skierował się na leżącego Scotta...
Pochylił głowę nad głową Gallarda, po
jego twarzy ześlizgnęła się łza... najprawdziwsza, ludzka łza.
Zatrząsł się, lecz wcale nie poczuł zimna.
Jego wysuszona
twarz okryła się strumieniami łez...
- Coś ze mną zrobił,
Gallardo? - szepnął płacząc.
Jestem w szoku 0.0
OdpowiedzUsuńInferno... placze? No coz.... Z kazdym rozdzialem coraz bardziej wyczekuje nastepnego :D Dziekuje i gratuluje ;)
Jej... Mnie również zdusił szok :O Ja coś tak czułam, że Inferno się zmieni... Na początku był taki zgorzkniały, nikomu nie chciał pomóc... Wydaje mi się, że teraz objawiło się jego ,,nowe wcielenie" ;)
OdpowiedzUsuńMaxuka