Scott
zacisnął zęby z bólu.
Udało mu się jakoś zatamować krwawienie, lecz wiedział, że
to nie wystarczy. Na ramieniu, powyżej
miejsca, gdzie miał tatuaż znaku jedności, był poparzony, a skóra
wokół tego miejsca jeszcze piekła, mimo iż podczas walki z
Infernem przyłożył tam garść śniegu. Ale dotarło do niego, że
przeżył i to go uspokajało, chociaż był przygotowany na śmierć.
Udało mu się usiąść, lecz poprzestał tylko na tym.
Widział
sylwetkę cyborga Inferna pochylonego nad Gallardo (gdy udało mu się
zatamować krwotok, robot strzelił do cyborga chybiąc).
Był zszokowany tym, co się stało. Po jakimś czasie
zobaczył jak Inferno składa głowę robota na resztkach jego
szczątków.
- Żegnaj, Gallardo. - powiedział.
- Odchodzę od ciebie, tak samo, jak ty odeszłeś ode mnie.
Schował
broń, odwrócił się w stronę Scotta i podszedł do niego wolno,
spokojnym krokiem. Scott spojrzał na niego, wciąż nie mogąc wyjść
z przeżytego szoku. Były działacz miał ślady łez na policzkach
i lekko dygotał.
- Coś ty
zrobił, Inferno? - spytał Scott.
-
To, co uważałem za stosowne. - odparł cyborg i uklęknął przy
nim.
Spojrzał mu w oczy.
- Byłem głupcem,
Scott. - powiedział. - Przez tyle lat wina tego szaleńca była mi
najcięższym brzemieniem.
- Co? - spytał Scott.
Inferno wyciągnął z magazynka na piersi bandaż i owinął
nim oparzenie na jego ramieniu.
- On to zrobił. - powiedział. -
Opętał mnie rządzą władzy całego wszechświata. Fałszował
moje prawdziwe pragnienia...
O.O
OdpowiedzUsuńNa nic wiecej sie nie zdobede
O.O
COOOOO?
(A jednak... xD)