Oto
w końcu ożyłam po ostatnich wydarzeniach w Dziwnym Świecie i
wznawiam opowiadanie!
Wiem,
że długo nie było rozdziału, za co wszystkich, którym zależało
na nim, najmocniej przepraszam…
No
ale w końcu się budzę.
Zapraszam
do przetestowania, jak mi poszło ^.^
>>>>>
Nadszedł wieczór. Co niektórzy, jednak nadal pracowali. Wśród tych osób znalazł się Inferno, Scott, Corlett i oczywiście Clara; byli oni razem z piętnastoma autobotami, w tym Venus, Kometą i Harleyem. Była też blisko trzydziestka innych osób, którzy zostali.
Dochodziła godzina dwudziesta druga, a oni nadal nie skończyli pracy, rozpoczynając ją od południa. Starali się jednak nie narzekać, organizować przerwy, aby napić się herbaty, zjeść coś, lub porozmawiać. Jeszcze nie chcieli, szczerze powiedziawszy, wracać do domów.
Tak szczerze oddawali się pracy, że niemal nie czuli zmęczenia. Jednak w najłatwiejszej sytuacji znajdował się Inferno, który jako cyborg mógł długo pracować i krótko odpoczywać – tak jak autoboty. W chwili przerw siadał w fotelu w swoim pokoju, podłączał sobie przewody zasilające na zlocie na karku i tak zażywał odpoczynku, przy okazji ,,regenerując się”.
Nie potrzebował snu ani pożywienia. Jedynie rzadko kładł się na łożu, podkładając ręce pod głowę i przymykał oczy. W ten sposób jednak zaznawał ludzkiego odczucia odpoczynku – nadal uważał się za człowieka, lecz człowieka w pewnym sensie udoskonalonego.
Był pierwszym cyborgiem, który powstał na wzór niegdyś żyjącego człowieka. Ludzie oczywiście już od jakiegoś czasu, wiedzieli, że gdzieś w Kanadzie (ci, którzy mieszkali w Stanach i innych krajach oczywiście nie mogli znać jego umiejscowienia) żyje jedyny – jak na razie – cyborg na świecie. Przywykli do tej wiadomości i również zaczęli się zastanawiać, czy rasa cyborgów nie zastąpi kiedyś ludzi.
Pamiętali o tym, że kiedyś nastąpią być może tak wielkie zmiany, że już tylko nowe pokolenie będzie w stanie je zrozumieć. A zmiany w ,,nowej” Kanadzie, Kanadzie która mimo wielu burz i konfliktów międzyludzkich nadal się rozwijała, były niezbędne tak samo w niej i tak samo na całym świecie.
Scott dawno już zauważył, że Inferno się zmienił. Potrafił się częściej uśmiechać, jego głos nie przybierał zawsze tego samego zimnego tonu. Powracał do niego jedynie w sytuacji zirytowania i nieodpartej chęci udowodnienia swej racji.
Jednak czasami wprost nie potrafił inaczej odeprzeć złośliwego ciosu, jak poprzez gniew. Scott starał się, aby ten nie był taki samotny, chociaż sam często cyborg mówił, że potrzebuje więcej samotności. Ale jakoś nigdy tych słów nie brano na poważnie.
Tacata siedziała samotnie tej nocy (był już późny wieczór) w swoim pokoju, usatysfakcjonowana, że nikt jej - jak na razie - nie kontroluje. Była rozgniewana sama na siebie, że dała się wciągnąć w kontakt z wrogami Pięści.
Czuła, że zmarnowała sobie szansę na pomoc dla robotów, bo ci, którzy już zapewne wiedzą, że uciekła, nie będą mieli dla niej litości. Bała się, a jednak chciała uciec od Scotta.
Wiedziała jednak, że Pięść nie doceniłby jej, gdyby ta pojawiłaby się u niego bez słowa. Spojrzała przez okno – ciemność panowała nieprzebita, a jednak Tacata wiedziała, że za pomocą nadajnika może trafić bezbłędnie do bazy robotów. Zdała sobie sprawę, że znienawidziła Armię niemalże tak samo, jak Pięść. Ale nie przejęła się tym – myślała, że być może przywódca robotów obaczy, jak bardzo się myli.
Wzięła do ręki swój pistolet, który nigdy nie chowała do szuflady, a miała przy sobie. Myślała, że będąc z dala od Armii pojmie, czego tak naprawdę chce. Pojęła, że przez cały ten czas trafiała od niewoli do niewoli – a niewola u Armii była jej ostatnią.
Jednak doszła do wniosku, że zostanie z robotami Pięści i pomoże im w zniszczeniu autobotów... a potem ucieknie i od nich. Wiedziała, że musi znaleźć swoje powołanie – a tutaj go nie znajdzie. Gdy jednak upewniła się, że pistolet ma przeładowany, a okolica jest pusta, chciała przeskoczyć przez otwarte okno.
Lecz nim zdążyła to właśnie zrobić, nagle w jej głowie wytworzyło się coś dziwnego – niby pulsujący ból, który wziął się nie wiadomo skąd. Roboty zazwyczaj nie miały pojęcia o ludzkim bólu fizycznym, więc Tacata nie pojęła zrazu o co chodzi. Gdy jednak chciała zrobić krok naprzód, ten właśnie ból ją powstrzymywał – jakby miał nad nią władzę.
Tacata zaklęła, zapożyczając słowa zasłyszane od Pięści i Corletta, i starając się posunąć naprzód jednak czuła, że im bardziej stara się zrobić krok, tym bardziej ból jej doskwierał. Był jednak niczym w porównaniu z bólem migrenowym, odczuwanym przez na nią właśnie cierpiących; docierał owszem do gałek ocznych, mózgu i wszystkich tych jego części, odpowiadających biologicznie za myślenie. Jednak w tym bólu czaiło się niewątpliwie coś jeszcze...
Jakby ktoś kierował wewnątrz niej tym bólem, jakby ktoś kazał go umacniać i napierał na nią całą mocą, zmuszając do uległości i zatracenia...
- Nie oprę się tobie! - krzyknęła, chwytając się obiema rękoma za głowę.
- Czyżby? - odpowiedział jej zimny głos, który dobiegał z jej umysłu.
Tacata zdumiała się.
Nie znała na tyle swych możliwości, aby wiedzieć, że może nawiązać z kimś kontakt na odległość i to jeszcze za pomocą własnego umysłu, który nie był tak uproszczony w budowie, jak żołnierzy Gwardii. Twórcą tego systemu był zapewne jakiś szaleniec, podobny do Einsteina i Tesli jednocześnie, lecz posiadający zarazem kreatywność Leonarda Da Vinci.
Tacata niewiele wiedziała o tym systemie, wiedziała tylko, że pomaga jej utrzymywać kontakt werbalny.
Wiedziała, że jak każdy robot bojowy była zobowiązana do kontaktu z jednostką, do której należy.
- Kim jesteś? - w jej głosie jednak drżał wyraźny strach.
- Nie wiesz, zdrajczyni? - odpowiedział jej ten sam głos. - Jestem tym, który cię uwolnił z niewoli na Subrynie.
Tacata rozszerzyła powieki, a jej mechaniczne serce poczęło szybciej bić, jakby uwięzione w transie, który pulsował jej ,,krew” do różnych narządów, które, wzmocnione cybernetyczną metodą, nie mogły ulec uszkodzeniu nawet w strzelaninie.
To roboty mają mózgi? :D
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam wcześniej, czekam na bitwę :3 i jestem ciekawa co się dzieje z głową Tacaty. ..
Pozdrawiam i życzę dużo weny
Iza
W fantastyce wszystko jest możliwe ^.^
Usuń