czwartek, 6 sierpnia 2015

II. Nowe wcielenie: Rozdział Dwudziesty Drugi

Gallardo jednak podjął już decyzję. 
Mieli zaatakować Kanadyjczyków, w tym okresie. 
Traf chciał, aby grudzień nastał na dobre i śnieg pokrył białą pościelą ulice miast. Zaczął uzbrajać roboty w lepszą, celniejszą broń.
 - Poprowadzisz ich, panie. - powiedział do Inferna. - Ci głupcy myślą, że nie żyjesz. 
Inferno pogładził karabin, który trzymał w dłoni. Nareszcie zemsta będzie jego... Czekał na to, już długi czas, bardzo długi. 
- Pamiętajcie, że każdy ma swoje obowiązki. - powiedział robotom. - Naszym celem jest osłabić ludność i zniszczyć autoboty... naszą nagrodą jest władza. Gallardo was poprowadzi. Macie się słuchać zarówno jego, jak i mnie. Bądźcie gotowi na najgorsze... ale i też na najlepsze.

*** 

Komputer w kwaterze głównej wyczuł niebezpiecznie silny sygnał. 
Nikogo nie było w pokoju - każdy z członków był o tak późnej godzinie w domu. Straszna i niewybaczalna była ta niewiedza. 
A tymczasem Gallardo już stanął w mieście ze swoimi robotami. 
 Ich metalowe stopy, ubezpieczone taką mieszanką chemicznych substancji, że nie szkodziło im żadne zjawisko pogodowe, odbijały wyraźne ślady w miękkim śniegu, który prószył tego wieczoru wyjątkowo delikatnie, prawie niewyczuwalnie. 
Ludzie nie spodziewali się ataku o tak późnej porze. Roboty czekały na znak swojego najczelniejszego wodza - a on nadal kazał im iść do przodu. 
Na samotną, nocną wędrówkę wybrał się Gepard. Gdy stanął przed samym Gallardo, zaczął się gwałtownie obracać i piszczeć. Ale znajdował się za daleko od ludzi. Robot zachichotał cicho pod nosem i kopnął urządzenie, a następnie strzelił w niego laserem. To rozczłonkowało Geparda na dwoje, a z jego szczątków już chwilę później wydobywał się dym. 
Spojrzał na swego pana... lecz ten milczał.
 Owszem, był zadowolony z jego zniszczenia, ale wciąż po cichu marzył o zemście na ludziach... zemście, która się dopełni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz