poniedziałek, 6 lipca 2015

II. Nowe wcielenie: Rozdział Siedemnasty

Susan Steward przyjrzała się dokładniej obiektowi, który zaledwie w dwie godziny później zniknął. 
- Co to było? - spytał Scott. 
 Atmosfera w pokoju zrobiła się ciężka. 
Nikt nie rozumiał tego, co się stało. 
Strach skurczył im serca. Nie wiedzieli co robić. 
Clara spojrzała w okno. Ściemniło się. 
 - To był statek. - powiedziała Susan pewnym głosem. - On tu był... wylądował. 
 - Jesteś pewna? - spytała Venus.
 - Tak. Najbardziej...
***
Tak, jak zresztą można się było spodziewać, zagadka ze zniknięciem sygnału tajemniczego statku na długo spędzała sen z powiek członkom Armii. 
Wieść prędko rozeszła się po miejscach, w których pracowały autoboty. 
Wyczuwały coś niedobrego. 
Nieznany statek kosmiczny w pobliżu Ziemi... może nawet ktoś go zobaczył na niebie. Ale mimo sensacji, jaką zrobiła ta wiadomość, każdy upierał się, jak mógł, że niczego nie widział. Wszystko jednak wokół kwatery głównej wrzało; chcieli się dowiedzieć, czym był owy statek. Media oczywiście rozniosły wszystko pierwsze. 
Teraz nawet zwyczajny człowiek nie mógł spać spokojnie. 
 - Martwię się, Scotty. - powiedział Corlett pewnego wieczoru. - Boję się, że to ma związek z... NIM. 
Scott wiedział, że chodzi o Inferna. 
Wydawało mu się bardzo dziwne, ponieważ były działacz uciekając z pola bitwy z autobotami, był tak słaby, że niemal czuć było, iż śmierć dmucha mu w twarz. 
Nawet jeżeli robotom udało się go odratować, zbyt długo też nie pożył... przecież był schorowanym człowiekiem, a schorowanym od złości, pychy i ambicji. 
Złe emocje wszakże potrafiły zabić... były trucizną dużo skuteczniejszą od narkotyku w żyle.
***
Członkowie Armii byli już zgodni, iż Inferno musiał umrzeć w Kosmosie. 
 Gdy wieść rozeszła się, uczucia ludzkie były mieszane. 
 Z jednej strony były działacz Armii rozkazał swoim robotom wymordować tylu Kanadyjczyków - swoich rodaków, a z drugiej, przecież był tak jak oni człowiekiem zagubionym i nie wiedział nikt, jak wskazać mu właściwą drogę, lecz jedno trzeba było przyznać - roboty jego były otaczane nienawistną czcią. 
W ciągu całego swego życia stwarzał coraz to nową maszynę, ażeby nigdy nie żyć wśród ludzi - chociaż wśród ludzi się rodził. Był typem samotnika, nie umiejącego poradzić sobie z trudem własnego charakteru. Susan pamiętała, jaką okazał niechęć pomocy do badań na nieznanej planecie i w obliczu niebezpieczeństwa, jakie tam spotkało Corletta i Scotta - określanych wspólnie jako Badaczy. Wydawał im się zawsze zimny i okrutny - taki, jaki się okazał w wielkiej bitwie przeciw swojej armii, którą sam wybudował, aby zwyciężyć wojnę i władać całą Kanadą i USA, a autoboty zmienić w niewolników. 
- Chęć władzy w końcu każdego zabije. - powiedział o nim Corlett. - Tak samo będzie z Gallardo i jego sprzymierzeńcami. 
 - Od początku tej całej misji z tamtą planetą, na którą polecieliśmy dwa lata temu, wydawał mi się dziwny. - powiedziała Susan. - Zamknięty w sobie, nieufny wobec całego społeczeństwa... 
 - Pomógł nam tylko dlatego, bo bał się emigracji z Armii. - powiedział Scott. - Wiedział, że Kanada nie przyjmie go w swoich ramionach. Dlatego zarządził wojnę przeciw autobotom, które nie chciały z nimi trzymać. 
 - W konsekwencji zginął Luke. - powiedziała smutno Venus. - Ale za to mądrze stracił życie, chcąc ocalić mnie... chociaż najlepiej by było, gdybyśmy oboje zginęli. 
 Scott spojrzał na Venus ze strachem. 
 - Nawet tak nie mów. - powiedział. - Chciał cię ocalić, bo wiedział, że nie ma wyboru... być może przed ciosem Gallardo oswoił się z myślą, że zginie. 
 - Gallardo chce zemsty. - powiedziała Susan. - I nie wiadomo kiedy i w jakich okolicznościach ją dopełni. Musimy być przygotowani na atak ze wszystkich stron. Wojna lubi niecierpliwych i skąpanych w niewiedzy... a my musimy być ostrożni.

2 komentarze:

  1. Długi, treściwy i porządny rozdział ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem bardzo ciekawa sprawy z Ferrari i Infrrno...
    Przepraszam ze tak dlugo sie nie pojawialam - jestem na wyjezdzie i nie bardzo mialam jak czytac
    Jestem pod wrazeniem ilosci rozdzialow **
    Zycze duzo weny i nie idz w moje slady!
    Iza

    OdpowiedzUsuń