Nazajutrz
do kwatery Gwiezdnej Armii zawitał ktoś nowy.
I
bynajmniej nie był to człowiek.
Smukła sylwetka postaci
podkreślała żeńską płeć autobota, który podszedł z gracją
do miejsca, gdzie zwykle stał kierownik.
Autobotka miała
pomarańczowy kolor zbroi, co było niezwykle rzadkie u autobotów
rodzaju żeńskiego.
Gdy
zjawił się kierownik, spytał, w jakiej sprawie gość taki
zawituje w hotelu.
- Chcę spotkać
się z panem Bluegottem i McDavidem - powiedziała autoboka - Moja
nazwa dezaktywująca to Kometa.
Gdy kierownik hotelu podał autobotce numer pokoju, w
którym Bluegott i McDavid się znajdowali, od razu autobotka ruszyła
przed siebie.
Znalazła ich w pokoju razem z Venus i Clarą.
- Witaj, Kometo. - powitał ją Scott. - Co cię tu
sprowadza?
Kometa
stanęła obok Venus i rzekła:
- Mieliście
rację, co do sygnału. Przez pewien czas na Ziemi był statek z
przestrzeni kosmicznej.
Scott i Corlett zerwali się.
- O czym ty mówisz? - spytali
jednocześnie.
- Pamiętacie ten sygnał? - oświeciła
ich Clara. - Susan go wynalazła.
- Owszem. - potwierdziła Venus. - Był na mapie
kwantowej.
- Co to znaczy? Ktoś tam wylądował?
- Raczej: ktoś wrócił. - poprawiła Kometa. - I raczej nie
będziecie usatysfakcjonowani jego powrotem.
Scott i Corlett popatrzyli
na siebie z ogromnym zdziwieniem.
- Mów od początku, Kometo. - powiedział
Corlett. - Gdzie byłaś przez ten czas? Kometa
wskazała drzwi.
- No dobrze, ale gdzie dokładnie? - dopytywał Corlett.
- Byłam na rozgałęzieniu uliczek. - wyjaśniła Kometa. - Po
prostu tam stałam, nic szczególnego się nie działo. Ale do
czasu...
- O co
znów chodzi? - spytał Corlett, patrząc na Scotta.
Ale Scott nie
odpowiedział, tylko kazał ruchem głowy dalej mówić autobotce.
- Liczba ludzi na ulicach się
zmniejszyła - ciągnęła Kometa. - Autoboty też gdzieś
wyparowały. Nie wiedziałam, co się dzieje... skryłam się za
jakimś drzewem i zaczęłam obserwować... zza skrzyżowania wyszło
kilku robotów... rozmawiali o czymś... chciałam uruchomić
podsłuch, ale się nie udało. Niektórzy z nich wydawali mi się
dziwnie znajomi, był jeden czarny, drugi granatowy i zapewne jeszcze
jakiś... ale Inferna z nimi nie było.
Scott
jednak wiedział, że równie dobrze Inferno mógł zamaskować się
tak, aby niedoświadczona jeszcze autobotka tak szybko ich nie
wykryła.
Mimo to,
słuchał jej relacji i czekał, aż powie wszystko.
- Obserwowałam ich
przez pół minuty. - powiedziała. - W tym czasie podsłuch sam się
uruchomił, lecz nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie mógł
zaaplikować się wcześniej... może przez zakłócenia... Bez
chwili namysłu zaczęłam nagrywać to, co mi się samo nasunie na
taśmę. I rzeczywiście roboty rozmawiały ze sobą.
***
-
Jesteś pewien, czy zniszczenie tego czerwonego robala wyjdzie ze
skutkiem dla naszego pana? - spytał Stalowa Pięść, przechodząc z
robotami ciemną ścieżką.
- Jestem pewien. - odparł Gallardo. - Nie wierzysz we mnie?
- Wierzę,
ale...
- Więc, o co ci chodzi?
-
Postanowiłeś już. - powiedział Stalowa Pięść. - Nasz pan
powstanie. To będzie nasz klucz do zwycięstwa nad autobotami.
Stanie się pośredni między człowiekiem a maszyną... dzięki temu
będzie silny. I zwycięży nad autobotami.
- A my
zwyciężymy razem z nim. - powiedział z naciskiem Gallardo. -
Dzięki śmierci Ferrari, nasz pan narodzi się na nowo... Czuję, że
szykuje się niezła zabawa z autobotami. Będziemy ciągnąć ich za
sznurki jak lalki, a oni będą się kłaść do snu, kiedy my
zadecydujemy... władza jest blisko... wystarczy do niej dotrzeć.
Wojna wisi w powietrzu :3
OdpowiedzUsuń