czwartek, 23 lipca 2015

II. Nowe wcielenie: Rozdział Dziewiętnasty

Nazajutrz do kwatery Gwiezdnej Armii zawitał ktoś nowy. 
 I bynajmniej nie był to człowiek. 
Smukła sylwetka postaci podkreślała żeńską płeć autobota, który podszedł z gracją do miejsca, gdzie zwykle stał kierownik. 
Autobotka miała pomarańczowy kolor zbroi, co było niezwykle rzadkie u autobotów rodzaju żeńskiego. Gdy zjawił się kierownik, spytał, w jakiej sprawie gość taki zawituje w hotelu.
 - Chcę spotkać się z panem Bluegottem i McDavidem - powiedziała autoboka - Moja nazwa dezaktywująca to Kometa. 
Gdy kierownik hotelu podał autobotce numer pokoju, w którym Bluegott i McDavid się znajdowali, od razu autobotka ruszyła przed siebie. 
 Znalazła ich w pokoju razem z Venus i Clarą. 
  - Witaj, Kometo. - powitał ją Scott. - Co cię tu sprowadza? 
 Kometa stanęła obok Venus i rzekła: 
 - Mieliście rację, co do sygnału. Przez pewien czas na Ziemi był statek z przestrzeni kosmicznej. 
Scott i Corlett zerwali się.
 - O czym ty mówisz? - spytali jednocześnie. 
 - Pamiętacie ten sygnał? - oświeciła ich Clara. - Susan go wynalazła.
 - Owszem. - potwierdziła Venus. - Był na mapie kwantowej. 
 - Co to znaczy? Ktoś tam wylądował? 
- Raczej: ktoś wrócił. - poprawiła Kometa. - I raczej nie będziecie usatysfakcjonowani jego powrotem. 
 Scott i Corlett popatrzyli na siebie z ogromnym zdziwieniem. 
 - Mów od początku, Kometo. - powiedział Corlett. - Gdzie byłaś przez ten czas? Kometa wskazała drzwi. 
 - No dobrze, ale gdzie dokładnie? - dopytywał Corlett. 
 - Byłam na rozgałęzieniu uliczek. - wyjaśniła Kometa. - Po prostu tam stałam, nic szczególnego się nie działo. Ale do czasu... 
 - O co znów chodzi? - spytał Corlett, patrząc na Scotta. 
 Ale Scott nie odpowiedział, tylko kazał ruchem głowy dalej mówić autobotce. 
 - Liczba ludzi na ulicach się zmniejszyła - ciągnęła Kometa. - Autoboty też gdzieś wyparowały. Nie wiedziałam, co się dzieje... skryłam się za jakimś drzewem i zaczęłam obserwować... zza skrzyżowania wyszło kilku robotów... rozmawiali o czymś... chciałam uruchomić podsłuch, ale się nie udało. Niektórzy z nich wydawali mi się dziwnie znajomi, był jeden czarny, drugi granatowy i zapewne jeszcze jakiś... ale Inferna z nimi nie było. 
 Scott jednak wiedział, że równie dobrze Inferno mógł zamaskować się tak, aby niedoświadczona jeszcze autobotka tak szybko ich nie wykryła.
 Mimo to, słuchał jej relacji i czekał, aż powie wszystko. 
 - Obserwowałam ich przez pół minuty. - powiedziała. - W tym czasie podsłuch sam się uruchomił, lecz nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie mógł zaaplikować się wcześniej... może przez zakłócenia... Bez chwili namysłu zaczęłam nagrywać to, co mi się samo nasunie na taśmę. I rzeczywiście roboty rozmawiały ze sobą.
***
- Jesteś pewien, czy zniszczenie tego czerwonego robala wyjdzie ze skutkiem dla naszego pana? - spytał Stalowa Pięść, przechodząc z robotami ciemną ścieżką. 
 - Jestem pewien. - odparł Gallardo. - Nie wierzysz we mnie? 
 - Wierzę, ale... 
- Więc, o co ci chodzi? 
 - Postanowiłeś już. - powiedział Stalowa Pięść. - Nasz pan powstanie. To będzie nasz klucz do zwycięstwa nad autobotami. Stanie się pośredni między człowiekiem a maszyną... dzięki temu będzie silny. I zwycięży nad autobotami. 
 - A my zwyciężymy razem z nim. - powiedział z naciskiem Gallardo. - Dzięki śmierci Ferrari, nasz pan narodzi się na nowo... Czuję, że szykuje się niezła zabawa z autobotami. Będziemy ciągnąć ich za sznurki jak lalki, a oni będą się kłaść do snu, kiedy my zadecydujemy... władza jest blisko... wystarczy do niej dotrzeć.


1 komentarz: