-
Zróbcie to. - jęknął Inferno. - Pozbądźcie się mnie jako
człowieka. Nie mogę tak dłużej... tchórzliwe maszyny! Rozkazuję
wam!
Roboty były bezradne.
Nie
wiedziały, co począć, co doradzić.
Zachowanie Inferna przez cały ten czas nie zmieniło się.
Patrzył na nich piwnymi
oczyma zmęczonego człowieka. Nie wiedziały, że on wyczuł, iż
oto nadchodzi jego kres, że wkrótce odpłynie...
Ich
niedawne współczucie minęło. Czuły teraz do niego zirytowanie.
-
Panie - powiedział Gallardo. - Nie rozumiemy cię, nie pojmujemy
twoich słów... czy jesteś w pełni świadomy, tego, co się
dzieje? Błagam cię, panie... co ci jest?
Inferno
uniósł z trudem głowę do góry i spojrzał na nachylonego nad nim
czarnego robota.
-
Widziałem wiele rzeczy, Gallardo... - powiedział słabym głosem:
zapasy energii się kończyły. - Naprawdę wiele. I jako duch i jako
człowiek... zanim przyjąłem ciało, w jakim mnie widzisz, i z
którego niebawem muszę odejść... byłem tylko małą iskierką we
Wszechświecie... każda ludzka istota tak rozpoczyna życie... Ta
iskierka trafiła na Ziemię... i weszła w moją rodzicielkę...
Tak powstałem... tak powstał każdy człowiek, każde zwierzę,
każda roślina... I teraz, gdy mam odejść od tego ciała i
iskierka, która we mnie gaśnie musi wydostać się z niego, musi
znaleźć inne ciało, w które mogłaby wejść... Pozwólcie mi
odejść jako człowiek, abym mógł powrócić jako zwierzę czy
robot... taka jest kolej rzeczy, Gallardo i tego nie zmienisz.
-
Co ci jest, panie? - nie rozumiał robot. - Czy naprawdę chcesz
umierać?
-
I chcę, i nie chcę. - odparł obojętnie Inferno. - Chcę, bo moje
cierpienie wreszcie się skończy, odejdę szczęśliwy, z lżejszą
duszą...
-
A czemu nie chcesz odchodzić? - spytał Gallardo patrząc na niego
bacznie.
Starzec
spojrzał na niego prawie nieprzytomnym wzrokiem.
-
Bo mam was. - odpowiedział. - Autoboty już się nie liczą...
Widziałem w nocy śmierć... widziałem, jak przydusza mnie czarnymi
skrzydłami i jęczy mi w uszy... jej paznokcie podrapały moje ręce
do krwi... Jej kły wbiły się w mój kark... krzyczałem.
Krzyczałem, lecz nikt mnie nie słyszał... a ona tymczasem, stara
jędza pożerała mnie żywcem!
Inferno
zbladł, śmiertelnie zbladł, robotowi wydawało się, że nawet
policzki mu się zapadły...
-
Śmierci już nie uniknę. - wyszeptał, płacząc. - Już wygryzie
moje kości do ostatka i będzie przez wiele stuleci ssała mój
szpik! Gallardo... ty znasz ją, prawda?
Robot
spojrzał ze strachem na swego pana.
-
Kogo?
-
Tą kostuchę...
- Jaką kostuchę?
Inferno ścisnął wysuszoną dłonią metalową rękę Gallardo.
-
To koniec, Gallardo. Pożegnaj się... ze swym panem...
Robot zerwał
się gwałtownie i chwycił w dłonie twarz swego dowódcy.
Inferno
miał na policzkach ślady od łez, lecz już się nie uśmiechnął
ironicznie, ani nie spojrzał gniewnie, jak kiedyś.
Jego
oblicze było ,,nieobecne".
Ciężkie
powieki opadły do połowy oka, zakrywając tęczówkę... fragment
białka zalśnił czystą pustką, ramię jego osunęło się w
bok...
Gallardo przez chwilę w wielkim zszokowaniu
patrzył na ciało swojego pana. Rozerwał mu koszulę na piersi,
dotknął serca... nie biło.
Zmęczone i wystraszone
perspektywą dalszego cierpienia, samo przerwało sobie drogę
katuszy...
P.S.:
Dziękuję za przeczytanie!
Na
sam koniec tego rozdziału chciałam Wam przytoczyć kilka wyjaśnień
dotyczących tego rozdziału:
*
Starca, znanego w powieści jako Inferno (jego prawdziwe imię
poznacie w innej okoliczności) po ucieczce w Kosmos zaczęły
doskwierać dolegliwości znane każdemu starszemu człowiekowi.
Szczególnie trudno się temu dziwić, gdyż kierowanie wojskiem w
pewnym sensie go wyczerpało.
Jego
śmierć można uznać za śmierć biologiczną, czyli wynikającą
ze starości i wycieńczenia, ale też umarł dlatego, że byty
wyższe tak postanowiły.
On
wyczuł naturalnie własną śmierć, gdyż wiedział, że nie zdoła
przeżyć w Kosmosie.
Roboty
oczywiście nie miały pojęcia czym jest śmierć w pojęciu
ludzkim, gdyż można by było takiego robota odbudować po jego
uszkodzeniu; o ile nie zostały z niego swędy dymu.
**
Wedle oficjalnych danych (patrz stronę: Spis Bohaterów, część
pierwsza: Ludzie) Inferno zmarł w wieku sześćdziesięciu siedmiu
lat.
***
Mówiąc o ,,kostusze” Inferno miał na myśli spopularyzowane
wyobrażenie śmierci (często pisane dużą literą), używane w
okresie antycznej Europy, przede wszystkim w średniowieczu, ale i
też w obecnej kulturze chrześcijańskiej.
****
Jeśli nie wiecie, jak sobie wyobrazić tą postać wedle mojej
twórczości, wystarczy przejrzeć najświeższe zdjęcia Jima
Byrnesa ;)
I
jeszcze jedna ważna rzecz:
Napiszcie
śmiało, co sądzicie o tej postaci, której losy przytoczyłam w
tym rozdziale.
Czy
wydaje Wam się postacią tajemniczą?
Czy
darzycie ją sympatią, a jeśli tak (lub nie) to dlaczego?
Liczę
na długie komentarze na ten temat.
Pozdrawiam
;* ;* ;*
nie lubiłam Inferna, ale przyznaję, że mi się go trochę szkoda teraz zrobiło :/
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu za nim nie przepadałam :)
Iza