środa, 17 czerwca 2015

II. Nowe wcielenie: Rozdział Dwunasty

- Zróbcie to. - jęknął Inferno. - Pozbądźcie się mnie jako człowieka. Nie mogę tak dłużej... tchórzliwe maszyny! Rozkazuję wam! 
Roboty były bezradne. 
Nie wiedziały, co począć, co doradzić. 
Zachowanie Inferna przez cały ten czas nie zmieniło się. 
 Patrzył na nich piwnymi oczyma zmęczonego człowieka. Nie wiedziały, że on wyczuł, iż oto nadchodzi jego kres, że wkrótce odpłynie... 
Ich niedawne współczucie minęło. Czuły teraz do niego zirytowanie.
- Panie - powiedział Gallardo. - Nie rozumiemy cię, nie pojmujemy twoich słów... czy jesteś w pełni świadomy, tego, co się dzieje? Błagam cię, panie... co ci jest? 
Inferno uniósł z trudem głowę do góry i spojrzał na nachylonego nad nim czarnego robota.
- Widziałem wiele rzeczy, Gallardo... - powiedział słabym głosem: zapasy energii się kończyły. - Naprawdę wiele. I jako duch i jako człowiek... zanim przyjąłem ciało, w jakim mnie widzisz, i z którego niebawem muszę odejść... byłem tylko małą iskierką we Wszechświecie... każda ludzka istota tak rozpoczyna życie... Ta iskierka trafiła na Ziemię... i weszła w moją rodzicielkę... Tak powstałem... tak powstał każdy człowiek, każde zwierzę, każda roślina... I teraz, gdy mam odejść od tego ciała i iskierka, która we mnie gaśnie musi wydostać się z niego, musi znaleźć inne ciało, w które mogłaby wejść... Pozwólcie mi odejść jako człowiek, abym mógł powrócić jako zwierzę czy robot... taka jest kolej rzeczy, Gallardo i tego nie zmienisz.
- Co ci jest, panie? - nie rozumiał robot. - Czy naprawdę chcesz umierać? 
- I chcę, i nie chcę. - odparł obojętnie Inferno. - Chcę, bo moje cierpienie wreszcie się skończy, odejdę szczęśliwy, z lżejszą duszą... 
- A czemu nie chcesz odchodzić? - spytał Gallardo patrząc na niego bacznie.
Starzec spojrzał na niego prawie nieprzytomnym wzrokiem.
- Bo mam was. - odpowiedział. - Autoboty już się nie liczą... Widziałem w nocy śmierć... widziałem, jak przydusza mnie czarnymi skrzydłami i jęczy mi w uszy... jej paznokcie podrapały moje ręce do krwi... Jej kły wbiły się w mój kark... krzyczałem. Krzyczałem, lecz nikt mnie nie słyszał... a ona tymczasem, stara jędza pożerała mnie żywcem! 
Inferno zbladł, śmiertelnie zbladł, robotowi wydawało się, że nawet policzki mu się zapadły... 
- Śmierci już nie uniknę. - wyszeptał, płacząc. - Już wygryzie moje kości do ostatka i będzie przez wiele stuleci ssała mój szpik! Gallardo... ty znasz ją, prawda? 
Robot spojrzał ze strachem na swego pana. 
- Kogo? 
- Tą kostuchę... 
 - Jaką kostuchę? 
 Inferno ścisnął wysuszoną dłonią metalową rękę Gallardo. 
- To koniec, Gallardo. Pożegnaj się... ze swym panem... 
Robot zerwał się gwałtownie i chwycił w dłonie twarz swego dowódcy. 
Inferno miał na policzkach ślady od łez, lecz już się nie uśmiechnął ironicznie, ani nie spojrzał gniewnie, jak kiedyś. 
Jego oblicze było ,,nieobecne". 
Ciężkie powieki opadły do połowy oka, zakrywając tęczówkę... fragment białka zalśnił czystą pustką, ramię jego osunęło się w bok... 
Gallardo przez chwilę w wielkim zszokowaniu patrzył na ciało swojego pana. Rozerwał mu koszulę na piersi, dotknął serca... nie biło. 
Zmęczone i wystraszone perspektywą dalszego cierpienia, samo przerwało sobie drogę katuszy...
P.S.: Dziękuję za przeczytanie!

Na sam koniec tego rozdziału chciałam Wam przytoczyć kilka wyjaśnień dotyczących tego rozdziału:

* Starca, znanego w powieści jako Inferno (jego prawdziwe imię poznacie w innej okoliczności) po ucieczce w Kosmos zaczęły doskwierać dolegliwości znane każdemu starszemu człowiekowi. Szczególnie trudno się temu dziwić, gdyż kierowanie wojskiem w pewnym sensie go wyczerpało.

Jego śmierć można uznać za śmierć biologiczną, czyli wynikającą ze starości i wycieńczenia, ale też umarł dlatego, że byty wyższe tak postanowiły.

On wyczuł naturalnie własną śmierć, gdyż wiedział, że nie zdoła przeżyć w Kosmosie.

Roboty oczywiście nie miały pojęcia czym jest śmierć w pojęciu ludzkim, gdyż można by było takiego robota odbudować po jego uszkodzeniu; o ile nie zostały z niego swędy dymu.

** Wedle oficjalnych danych (patrz stronę: Spis Bohaterów, część pierwsza: Ludzie) Inferno zmarł w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat.

*** Mówiąc o ,,kostusze” Inferno miał na myśli spopularyzowane wyobrażenie śmierci (często pisane dużą literą), używane w okresie antycznej Europy, przede wszystkim w średniowieczu, ale i też w obecnej kulturze chrześcijańskiej.

**** Jeśli nie wiecie, jak sobie wyobrazić tą postać wedle mojej twórczości, wystarczy przejrzeć najświeższe zdjęcia Jima Byrnesa ;)

I jeszcze jedna ważna rzecz:

Napiszcie śmiało, co sądzicie o tej postaci, której losy przytoczyłam w tym rozdziale.
Czy wydaje Wam się postacią tajemniczą?

Czy darzycie ją sympatią, a jeśli tak (lub nie) to dlaczego?

Liczę na długie komentarze na ten temat.



Pozdrawiam ;* ;* ;*



1 komentarz:

  1. nie lubiłam Inferna, ale przyznaję, że mi się go trochę szkoda teraz zrobiło :/
    nie wiem czemu za nim nie przepadałam :)
    Iza

    OdpowiedzUsuń