Tacata
została sama na straży. Miała za zadanie wypatrywać dzięki
sprzętowi szpiegowskiemu ślady działalności autobotów z
niedawnych dni, lub też teraźniejszych. Według Stalrata, który
zawsze był tchórzem, dostała najgorszą robotę, lecz robocica nie
skarżyła się.
- Potrafi zrobić więcej niż ty i cała
nasza brygada. - wytykał mu Stalowa Pięść. - Jest w naszej
drużynie od niedawna, ale będziemy ją obserwować... przekonamy
się, czy jest taka wierna, za jaką się podaje...
- Co zamierzasz? - spytał Stalrat
spoglądając z ukrycia na robocicę.
Stalowa Pięść spojrzał na niego.
- Tobie nie powiem. - syknął. - Nie jesteś godzien mego
zaufania.
Stalrat odchrząknął i
odwrócił od niego głowę.
Do tych dwóch podszedł Pieniacz.
- Co tacy zwieszeni, jak dyndający na
szubienicy? - wtrącił niby żartem.
- Bardzo śmieszne. - mruknął Stalowa Pięść.
Pieniacz niby
to nie zauważał, że ich wódz jest przygaszony.
Wiedział, że
znowu coś sobie ubzdurał, wyczuł to. Nie chciał jednak zchodzić
znienacka na temat jego samopoczucia. Ostatnimi czasy Pięść był
bardzo rozdrażniony, ale zapewne bardziej z powodu Tacaty, niż
Inferna. Zawsze na początku nie ufał nowicjuszom, pomimo tego, że
zdawał sobie sprawę, iż sam ich przyjął. Gallardo jednak zawsze
ufał takiemu nowemu od samego początku, aż do jego śmierci lub...
rozczarowania.
Tacy byli przywódcy walczący przeciw wielkiej,
potężnej wręcz Gwiezdnej Armii, gdzie dla odmiany każdy otaczał
innych szacunkiem i zaufaniem. Ale to była tylko jedna strona tego
świata – ta ,,jasna", dobra.
Każdy człowiek mierzył się w
życiu z tymi dwoma stronami, rozważając, do której z nich
przystąpi. Roboty jednak nie akceptując faktu, iż ludzkość
docenia bardziej autoboty (które, jak wiadomo były młodszym
wynalazkiem od robotów), niż ich ,,rasę", tą, która
pojawiła się pierwsza w wielkim rozwoju technologii, znienawidziły
ludzkość i postanowiły pokazać autobotom, że to one są godne
władzy i czci ludzkiej. Inferno już dawno przestał ich popierać.
Teraz,
Gwiezdna Armia nabrała siły i wyrazu, i to niepokoiło roboty.
Stalowa Pięść starał się zachowywać powagę i opanowanie, nie
zwracając uwagi na niedocenianie robotów.
- Daj spokój. - machnął ręką Pieniacz, który zawsze
traktował Pięść jak kumpla, a nie wodza – lecz on nie
sprzeciwiał się takiemu stosunkowi wobec siebie. - Dobrze wiesz, że
póki ta nowa się sprawuje, mamy szansę na cios. Autoboty nie
doceniały naszej siły, za mało ją znały. A ten McDavid...
jeszcze zapłaci za skuszenie Inferna, aby przeszedł na ich
stronę...
- Chcesz przeciągać Inferna z
powrotem do nas? - spytał Stalowa Pięść.
- A co, może ty tego nie chcesz?
Pięść popadł w zadumę. Rzeczywiście, pragnął
tego, tak samo jak Gallardo pragnął siłą przeciągnąć cyborga z
powrotem do robotów. Planował spełnić jego pragnienie, dlatego go
przejął od starego wodza.
Wiedział, że Inferno jest obecnie tak
silny, że nawet najpotężniejsze maszyny nie powstrzymywały go
przed ciosem. Posiadał obecnie wiele ulepszonych cech, które dała
mu Armia: przede wszystkim lepsza pamięć, większa siła oraz
zdolność widzenia w podczerwieni, co było zupełnie nowym
wynalazkiem. Stał się mocniejszy, lecz charakter jego i poglądy
nie uległy najmniejszej zmianie.
Clara chciała,
aby jednak był bardziej podobny człowiekowi, niż maszynie.
Inferno
więc mógł służyć jako tajny agent, mógł za pomocą styków
łączyć się bezpośrednio z pamięcią komputera i analizować
jego dane. Ta typowa cecha cyborga ulepszyła pracę Armii.
Wiedzieli, że aby pokonać roboty, muszą być coraz bliżej
technologii. A też roboty wiedziały, że muszą mieć najlepszą
obecnie strategię, którą niełatwo było opracować. Ale Pięść
za każdym razem przyciskał ich tak, że zazwyczaj umieli już ten
nowy element w kilka tygodni. Był agresywnym liderem i potrafił
wydawać rozkazy. Przez wiele lat obserwował Gallardo i Inferna, jak
oni sprawują władzę.
I teraz rozpalał w sobie tą gorączkę
przywództwa, która była równie niebezpieczna, co on sam.
Pieniacz obserwował
Pięść, czekał, aż przemówi. W jego oczach zapalała się rządza
posłuszeństwa wobec swojej osoby. Jak zadawał pytanie, nawet
liderowi – musiał uzyskać odpowiedź od zaraz. Upłynęła już
chwila od jego zapytania, gdy Stalowa Pięść odrzekł:
- Dlaczego miałbym nie pragnąć tego, co
chciał zrobić nasz przywódca, którego straciliśmy w tak haniebny
sposób (chodziło mu o Inferna)?
- Może nie tak bardzo haniebny, jak fakt, że ten drań się
nawrócił i walczy przeciw nam. - stwierdził Pieniacz, który
zawsze potrafił wyciągnąć prawidłowe wnioski.
Stalowa Pięść
spojrzał na niego.
- Winien jest McDavid. - ciągnął Pieniacz.
- Armia zapłaci nam za ten występek i to gorzko... Pragnąłbym go
dostać w swoje ręce! Tak jak kiedyś pragnął tego Inferno... ja z
przyjemnością przejmę jego niespełniony zamiar... i on też za to
zapłaci. Chciałbym zobaczyć łzy cyborga, a wy?
***
Tacata
przewinęła się obok niego niespodziewanie.
- Ochłoń
trochę, żołnierzu. Coś się tak wściekł?
Pieniacz spojrzał na nią
z podejrzliwością.
- Nie jesteś czasami na
straży?
- Szczerze
mówiąc, nudzi mnie ten dyżur. - odparła lekko Tacata. - Naprawdę
nie wiesz, jakie to monotonne.
- Wydałem ci rozkaz. - wtrącił ostro Pięść. - Właśnie
się jemu sprzeciwiasz.
-
Nie obchodzą mnie twoje jadowite słówka, kobro plująca. -
warknęła Tacata. - Co, myślałeś może, że jak zostanę twoim
żołnierzem, to mam ci jeszcze polerować zbroję?
Stalowa Pięść tak był
zaszokowany jej słowami, że umilkł, nawet nie zatrząsł się z
gniewu.
Nie wiedział, jak ma postępować z robocicą, która
znacznie go przewyższała może nie siłą, a inteligencją i
chłodnym spojrzeniem, od którego roboty truchlały bardziej niż
przed spojrzeniem Gallarda – teraz to zauważył.
Odchrząknął, aby dodać sobie odwagi i odparł tak samo zimno:
- Służysz
nam, mojej armii, sama powiedziałaś, że chcesz do nas dołączyć.
Chciałaś nam pomóc w zniszczeniu autobotów.
Tacata dotknęła jego ramienia tak niespodziewanie,
że ten się wzdrygnął.
- Brałam udział w tej wojnie. - szepnęła. - Zabiłam Susan
Steward, przywódczynię Armii. Czy to nie dowód?... Nigdy nie
kumałam się z autobotami... jestem w stanie wykonać twój rozkaz
zabicia tego, kogo wskażesz (wiedziała, że chodzi o Scotta
McDavida), pod warunkiem...
- Nie stawiaj mi żadnych warunków!
- przerwał jej Stalowa Pięść i uderzył ją w twarz. - Ja tu
jestem przywódcą i to mnie należy się to, co się należy każdemu
wodzowi.
Tacata dotknęła policzka, gdzie została ugodzona, wybadała
dotykiem – nie została uszkodzona. Poczuła gniew wobec Pięści.
Udała jednak, że jej duma nie została zraniona – co rzadko która
kobieta potrafiła. Zmusiła się tylko do krzywego uśmiechu, jakby
stroiła sobie z niego żarty.
- Twoje złe uczynki osądzą istoty wyższe.
- powiedziała z sarkazmem w głosie. - Nic dziwnego, że tęskinisz
za tym starym dziwakiem.
Pieniacz do tej pory milczał, lecz pokazał Tacacie
ordynarny gest.
- Wszyscy jesteście dziwakami. - burknęła Tacata, która
zauważyła gest Pieniacza. - Nic dziwnego, że ten staruch tak was
pokarał... Armia was nienawidzi... i to nie bez powodu.
- Zamknij się. - warknął
Stalowa Pięść. - Idź odwalać robotę, którą ci wskazałem.
- Och, już lecę! - syknęła
Tacata. - Prędzej chyba jednak stąd wylecę...
- Nie ma szans.
- zatrzymał ją Pięść. - Tylko ja mogę cię stąd wywalić, tak
samo jak ja ciebie przyjąłem.
Tacata spojrzała na niego krzywo.
- Wcale nie nadajesz się na przywódcę. -
powiedziała. - W naszej armii przynajmniej obowiązywała wolność
słowa.
- Tutaj są inne zasady. - syknął Pieniacz. - Myślisz, że w
każdym wojsku jest tak samo? Nie! Za czasów Gallarda też było
inaczej. Inferno nauczył nas po części rządzić. Straciliśmy go
w najbardziej upokarzający sposób, ale nadal istniejemy jako
wojsko.
Tacata
machnęła ręką.
-
Owszem, może i tak jest, jak mówisz, ale za to nie zmienia to
faktu, że widać, iż twoi cenni żołnierze nie są w stanie cię
docenić.
Stalowa Pięść zacisnął po kryjomu
knykcie. Wyczuł, że robocica zaczyna z niego drwić – tego
najbardziej się obawiał. Patrzył na nią zszokowany, potem
przyszła doń wściekłość. Wiedział, że gdyby Gallardo żył, z
pewnością nie pozwoliłby na takie traktowanie wszystkich w wojsku.
Ale on wobec robocicy czuł się bezsilny... jak naiwny bywa
mężczyzna, gdy kobieta bywa tak zimna i impulsywna!
Mawiano
przecież, że naiwność należy do kobiet, lecz zdania tego czasu
były podzielone – nie ma istoty niewinnej. Mężczyzna od pokoleń
był usposobieniem siły – nie tylko tej fizycznej, ale i
psychicznej. Czasami bywał wpływowy wobec kobiet, albo i nie.
W wojsku zachowywał
powagę największej klasy. Ale gdy przychodzi doń myśl, że on
będąc na froncie pozostawił na ziemiach rodzimych kobietę, do
której należał – wraca doń tęsknota.
Ale inaczej było z
mężczyzną, dla którego kobieta nie była przedmiotem szczęścia
– ten starał się właśnie na ten front wrócić – albo odejść
w poszukiwaniu innej, bardziej rozumnej niewiasty.
Roboty, nie mając wcześniej
kontaktu z jakąkolwiek kobietą (jak wiadomo, Inferno swego czasu
utworzył wojsko męskie, a Armia jako oddział wojska posiadała
kobiety), czuły się zagubione i bezradne jak dzieci, które mimo
zakazu rodziców oddaliły się od domostwa błądząc gdzieś
daleko.
Wydawało się
Pięści, że bali się Tacaty, dlatego byli jej tak ulegli.
Jednak
prawdziwa przebiegłość robocicy jeszcze się nie ujawniła. Być
może rzeczywiście czekała na najstosowniejszy dla niej moment.
Prawdziwym problemem wojska stał się fakt, że nadal nie mogli
zaradzić czegoś przeciw Armii – zawsze ostatecznie temat schodził
na Tacatę.
Ale czemu tak było, tego już Pięść i Pieniacz nie
zdążyli się dowiedzieć wtedy, kiedy chcieli.
Kiedy Tacata
przebywała na Ziemi z robotami, wiedziała już, jak udowodnić
robotom swoją wiarygodnność. O północy zabrała swój pistolet i
wykradła się z bazy robotów. Czuła, że teraz pokaże nieufnym
robotom, że jest godna ich zaufania. Mściwa satysfakcja przemknęła
po jej twarzy... chciała dopaść cyborga i sama go przyprowadzić
jako jeńca.
Wierzyła, że tylko dzięki tej operacji Pięść
zmięknie... i przekona się co do niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz