środa, 11 maja 2016

III. Międzyplanetarna Misja: Rozdział Dziewiąty

Tacata została sama na straży. Miała za zadanie wypatrywać dzięki sprzętowi szpiegowskiemu ślady działalności autobotów z niedawnych dni, lub też teraźniejszych. Według Stalrata, który zawsze był tchórzem, dostała najgorszą robotę, lecz robocica nie skarżyła się. 
 - Potrafi zrobić więcej niż ty i cała nasza brygada. - wytykał mu Stalowa Pięść. - Jest w naszej drużynie od niedawna, ale będziemy ją obserwować... przekonamy się, czy jest taka wierna, za jaką się podaje... 
 - Co zamierzasz? - spytał Stalrat spoglądając z ukrycia na robocicę. 
Stalowa Pięść spojrzał na niego. - Tobie nie powiem. - syknął. - Nie jesteś godzien mego zaufania. 
Stalrat odchrząknął i odwrócił od niego głowę. 
 Do tych dwóch podszedł Pieniacz. 
- Co tacy zwieszeni, jak dyndający na szubienicy? - wtrącił niby żartem. 
 - Bardzo śmieszne. - mruknął Stalowa Pięść. 
 Pieniacz niby to nie zauważał, że ich wódz jest przygaszony. 
Wiedział, że znowu coś sobie ubzdurał, wyczuł to. Nie chciał jednak zchodzić znienacka na temat jego samopoczucia. Ostatnimi czasy Pięść był bardzo rozdrażniony, ale zapewne bardziej z powodu Tacaty, niż Inferna. Zawsze na początku nie ufał nowicjuszom, pomimo tego, że zdawał sobie sprawę, iż sam ich przyjął. Gallardo jednak zawsze ufał takiemu nowemu od samego początku, aż do jego śmierci lub... rozczarowania. 
Tacy byli przywódcy walczący przeciw wielkiej, potężnej wręcz Gwiezdnej Armii, gdzie dla odmiany każdy otaczał innych szacunkiem i zaufaniem. Ale to była tylko jedna strona tego świata – ta ,,jasna", dobra. 
Każdy człowiek mierzył się w życiu z tymi dwoma stronami, rozważając, do której z nich przystąpi. Roboty jednak nie akceptując faktu, iż ludzkość docenia bardziej autoboty (które, jak wiadomo były młodszym wynalazkiem od robotów), niż ich ,,rasę", tą, która pojawiła się pierwsza w wielkim rozwoju technologii, znienawidziły ludzkość i postanowiły pokazać autobotom, że to one są godne władzy i czci ludzkiej. Inferno już dawno przestał ich popierać. 
 Teraz, Gwiezdna Armia nabrała siły i wyrazu, i to niepokoiło roboty. Stalowa Pięść starał się zachowywać powagę i opanowanie, nie zwracając uwagi na niedocenianie robotów. 
- Daj spokój. - machnął ręką Pieniacz, który zawsze traktował Pięść jak kumpla, a nie wodza – lecz on nie sprzeciwiał się takiemu stosunkowi wobec siebie. - Dobrze wiesz, że póki ta nowa się sprawuje, mamy szansę na cios. Autoboty nie doceniały naszej siły, za mało ją znały. A ten McDavid... jeszcze zapłaci za skuszenie Inferna, aby przeszedł na ich stronę... 
 - Chcesz przeciągać Inferna z powrotem do nas? - spytał Stalowa Pięść. 
 - A co, może ty tego nie chcesz? 
Pięść popadł w zadumę. Rzeczywiście, pragnął tego, tak samo jak Gallardo pragnął siłą przeciągnąć cyborga z powrotem do robotów. Planował spełnić jego pragnienie, dlatego go przejął od starego wodza. 
Wiedział, że Inferno jest obecnie tak silny, że nawet najpotężniejsze maszyny nie powstrzymywały go przed ciosem. Posiadał obecnie wiele ulepszonych cech, które dała mu Armia: przede wszystkim lepsza pamięć, większa siła oraz zdolność widzenia w podczerwieni, co było zupełnie nowym wynalazkiem. Stał się mocniejszy, lecz charakter jego i poglądy nie uległy najmniejszej zmianie. Clara chciała, aby jednak był bardziej podobny człowiekowi, niż maszynie. 
Inferno więc mógł służyć jako tajny agent, mógł za pomocą styków łączyć się bezpośrednio z pamięcią komputera i analizować jego dane. Ta typowa cecha cyborga ulepszyła pracę Armii. 
Wiedzieli, że aby pokonać roboty, muszą być coraz bliżej technologii. A też roboty wiedziały, że muszą mieć najlepszą obecnie strategię, którą niełatwo było opracować. Ale Pięść za każdym razem przyciskał ich tak, że zazwyczaj umieli już ten nowy element w kilka tygodni. Był agresywnym liderem i potrafił wydawać rozkazy. Przez wiele lat obserwował Gallardo i Inferna, jak oni sprawują władzę. 
I teraz rozpalał w sobie tą gorączkę przywództwa, która była równie niebezpieczna, co on sam. Pieniacz obserwował Pięść, czekał, aż przemówi. W jego oczach zapalała się rządza posłuszeństwa wobec swojej osoby. Jak zadawał pytanie, nawet liderowi – musiał uzyskać odpowiedź od zaraz. Upłynęła już chwila od jego zapytania, gdy Stalowa Pięść odrzekł: 
- Dlaczego miałbym nie pragnąć tego, co chciał zrobić nasz przywódca, którego straciliśmy w tak haniebny sposób (chodziło mu o Inferna)? 
- Może nie tak bardzo haniebny, jak fakt, że ten drań się nawrócił i walczy przeciw nam. - stwierdził Pieniacz, który zawsze potrafił wyciągnąć prawidłowe wnioski. 
Stalowa Pięść spojrzał na niego. 
 - Winien jest McDavid. - ciągnął Pieniacz. - Armia zapłaci nam za ten występek i to gorzko... Pragnąłbym go dostać w swoje ręce! Tak jak kiedyś pragnął tego Inferno... ja z przyjemnością przejmę jego niespełniony zamiar... i on też za to zapłaci. Chciałbym zobaczyć łzy cyborga, a wy?

***

Tacata przewinęła się obok niego niespodziewanie. 
- Ochłoń trochę, żołnierzu. Coś się tak wściekł? 
 Pieniacz spojrzał na nią z podejrzliwością. 
- Nie jesteś czasami na straży? 
 - Szczerze mówiąc, nudzi mnie ten dyżur. - odparła lekko Tacata. - Naprawdę nie wiesz, jakie to monotonne. 
- Wydałem ci rozkaz. - wtrącił ostro Pięść. - Właśnie się jemu sprzeciwiasz. 
- Nie obchodzą mnie twoje jadowite słówka, kobro plująca. - warknęła Tacata. - Co, myślałeś może, że jak zostanę twoim żołnierzem, to mam ci jeszcze polerować zbroję? 
Stalowa Pięść tak był zaszokowany jej słowami, że umilkł, nawet nie zatrząsł się z gniewu. 
Nie wiedział, jak ma postępować z robocicą, która znacznie go przewyższała może nie siłą, a inteligencją i chłodnym spojrzeniem, od którego roboty truchlały bardziej niż przed spojrzeniem Gallarda – teraz to zauważył. Odchrząknął, aby dodać sobie odwagi i odparł tak samo zimno: 
- Służysz nam, mojej armii, sama powiedziałaś, że chcesz do nas dołączyć. Chciałaś nam pomóc w zniszczeniu autobotów. 
Tacata dotknęła jego ramienia tak niespodziewanie, że ten się wzdrygnął. 
 - Brałam udział w tej wojnie. - szepnęła. - Zabiłam Susan Steward, przywódczynię Armii. Czy to nie dowód?... Nigdy nie kumałam się z autobotami... jestem w stanie wykonać twój rozkaz zabicia tego, kogo wskażesz (wiedziała, że chodzi o Scotta McDavida), pod warunkiem... 
 - Nie stawiaj mi żadnych warunków! - przerwał jej Stalowa Pięść i uderzył ją w twarz. - Ja tu jestem przywódcą i to mnie należy się to, co się należy każdemu wodzowi. 
Tacata dotknęła policzka, gdzie została ugodzona, wybadała dotykiem – nie została uszkodzona. Poczuła gniew wobec Pięści. Udała jednak, że jej duma nie została zraniona – co rzadko która kobieta potrafiła. Zmusiła się tylko do krzywego uśmiechu, jakby stroiła sobie z niego żarty. 
- Twoje złe uczynki osądzą istoty wyższe. - powiedziała z sarkazmem w głosie. - Nic dziwnego, że tęskinisz za tym starym dziwakiem. 
Pieniacz do tej pory milczał, lecz pokazał Tacacie ordynarny gest. 
 - Wszyscy jesteście dziwakami. - burknęła Tacata, która zauważyła gest Pieniacza. - Nic dziwnego, że ten staruch tak was pokarał... Armia was nienawidzi... i to nie bez powodu. 
- Zamknij się. - warknął Stalowa Pięść. - Idź odwalać robotę, którą ci wskazałem. 
 - Och, już lecę! - syknęła Tacata. - Prędzej chyba jednak stąd wylecę... 
 - Nie ma szans. - zatrzymał ją Pięść. - Tylko ja mogę cię stąd wywalić, tak samo jak ja ciebie przyjąłem. 
Tacata spojrzała na niego krzywo. 
- Wcale nie nadajesz się na przywódcę. - powiedziała. - W naszej armii przynajmniej obowiązywała wolność słowa. 
- Tutaj są inne zasady. - syknął Pieniacz. - Myślisz, że w każdym wojsku jest tak samo? Nie! Za czasów Gallarda też było inaczej. Inferno nauczył nas po części rządzić. Straciliśmy go w najbardziej upokarzający sposób, ale nadal istniejemy jako wojsko. 
Tacata machnęła ręką. 
- Owszem, może i tak jest, jak mówisz, ale za to nie zmienia to faktu, że widać, iż twoi cenni żołnierze nie są w stanie cię docenić. 
  Stalowa Pięść zacisnął po kryjomu knykcie. Wyczuł, że robocica zaczyna z niego drwić – tego najbardziej się obawiał. Patrzył na nią zszokowany, potem przyszła doń wściekłość. Wiedział, że gdyby Gallardo żył, z pewnością nie pozwoliłby na takie traktowanie wszystkich w wojsku. Ale on wobec robocicy czuł się bezsilny... jak naiwny bywa mężczyzna, gdy kobieta bywa tak zimna i impulsywna! 
Mawiano przecież, że naiwność należy do kobiet, lecz zdania tego czasu były podzielone – nie ma istoty niewinnej. Mężczyzna od pokoleń był usposobieniem siły – nie tylko tej fizycznej, ale i psychicznej. Czasami bywał wpływowy wobec kobiet, albo i nie. W wojsku zachowywał powagę największej klasy. Ale gdy przychodzi doń myśl, że on będąc na froncie pozostawił na ziemiach rodzimych kobietę, do której należał – wraca doń tęsknota. 
Ale inaczej było z mężczyzną, dla którego kobieta nie była przedmiotem szczęścia – ten starał się właśnie na ten front wrócić – albo odejść w poszukiwaniu innej, bardziej rozumnej niewiasty. 
Roboty, nie mając wcześniej kontaktu z jakąkolwiek kobietą (jak wiadomo, Inferno swego czasu utworzył wojsko męskie, a Armia jako oddział wojska posiadała kobiety), czuły się zagubione i bezradne jak dzieci, które mimo zakazu rodziców oddaliły się od domostwa błądząc gdzieś daleko. Wydawało się Pięści, że bali się Tacaty, dlatego byli jej tak ulegli. 
Jednak prawdziwa przebiegłość robocicy jeszcze się nie ujawniła. Być może rzeczywiście czekała na najstosowniejszy dla niej moment. Prawdziwym problemem wojska stał się fakt, że nadal nie mogli zaradzić czegoś przeciw Armii – zawsze ostatecznie temat schodził na Tacatę. 
Ale czemu tak było, tego już Pięść i Pieniacz nie zdążyli się dowiedzieć wtedy, kiedy chcieli. 
Kiedy Tacata przebywała na Ziemi z robotami, wiedziała już, jak udowodnić robotom swoją wiarygodnność. O północy zabrała swój pistolet i wykradła się z bazy robotów. Czuła, że teraz pokaże nieufnym robotom, że jest godna ich zaufania. Mściwa satysfakcja przemknęła po jej twarzy... chciała dopaść cyborga i sama go przyprowadzić jako jeńca. 
Wierzyła, że tylko dzięki tej operacji Pięść zmięknie... i przekona się co do niej.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz