czwartek, 9 kwietnia 2015

II. Nowe wcielenie: Rozdział Pierwszy

Nadszedł październik 2297 roku. 
Kanada tętniła życiem. 
Potężne klony, symbol tego państwa, rozpościerały swoje niezwykłe gałęzie. Nie traciły jeszcze liści - za to mieniły się czerwienią i brązem.
Dzika przyroda wciąż jeszcze żyła - wiedziała, że do zimy jeszcze daleko. 
Ludzie czuli ukrytą w porze roku magię - jakby czas się zatrzymał. Przez dróżki leśne przepływały bystre wciąż strumyki, lecz woda była już chłodna. 
Małe dzieci, chodzące na spacery z autobotami-niańkami z radością wypatrywały skarbów jesieni.
- Zobacz Jim, jaki duży kasztan! - krzyczała jedna z dziewczynek, patrząc na nianię siedzącą na ławce. - Cindy - zwróciła się do niej - pozwól mi go zabrać! Jest taki piękny! 
- Mowy nie ma. - odparła autobotka Cindy. - Pobrudzisz rączki i swoją piękną sukienkę. 
- Nie pobrudzę. - przekonywała - Będę bardzo ostrożna.
- Powiedziałam: nie! - odmówiła jej Cindy. - Jim z pewnością nabawiłby się jakichś bakterii, dotykając to, co ty podnosisz z ziemi. Mama ci nie mówiła, że możesz być chora? I to w środku jesieni? 
- Nic nie mówiła. - odparła. - Tata też nie. I dziadziuś też zbierał kasztany, jak był mały.
Cindy poczuła, że nie przekona tak upartej i... szczęśliwej panny. 
- Jesteś doprawdy uparta. - powiedziała. - Zupełnie jak dziadziuś. Ale wiedz, że jak mamy i taty nie ma, to mnie masz się słuchać. Zobacz sama, jaki Jim jest grzeczny. Zawołaj go, będziemy wracać się do domu.
Dziewczynka wstała, kiwnęła głową. Z widocznym żalem odrzuciła pokaźnych rozmiarów kasztan. Potem zaczęła ponownie nawoływać brata.
 

Poniżej, trochę jesiennych widoków Vancouver:








 
 

2 komentarze:

  1. Fajne opowiadanie, chcę ciąg dalszy ;) A obrazki sprawiły, że zatęskniłam za jesienią :)
    zuziolandia1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wielkim wrazeniem twojego talentu :) czekan ma wiecej :) ps obserwujemy? Daj znac ;) buzki :*

    OdpowiedzUsuń