Nadszedł
październik 2297 roku.
Kanada
tętniła życiem.
Potężne
klony, symbol tego państwa, rozpościerały swoje niezwykłe
gałęzie. Nie traciły jeszcze liści -
za to mieniły się czerwienią i brązem.
Dzika
przyroda wciąż jeszcze żyła - wiedziała, że do zimy jeszcze
daleko.
Ludzie
czuli ukrytą w porze roku magię - jakby czas się zatrzymał. Przez
dróżki leśne przepływały bystre wciąż strumyki, lecz woda była
już chłodna.
Małe
dzieci, chodzące na spacery z autobotami-niańkami z radością
wypatrywały skarbów jesieni.
-
Zobacz Jim, jaki duży kasztan! - krzyczała jedna z dziewczynek,
patrząc na nianię siedzącą na ławce. - Cindy - zwróciła się
do niej - pozwól mi go zabrać! Jest taki piękny!
-
Mowy nie ma. - odparła autobotka Cindy. - Pobrudzisz rączki i swoją
piękną sukienkę.
-
Nie pobrudzę. - przekonywała - Będę bardzo ostrożna.
-
Powiedziałam: nie! - odmówiła jej Cindy. - Jim z pewnością
nabawiłby się jakichś bakterii, dotykając to, co ty podnosisz z
ziemi. Mama ci nie mówiła, że możesz być chora? I to w środku
jesieni?
-
Nic nie mówiła. - odparła. - Tata też nie. I dziadziuś też
zbierał kasztany, jak był mały.
Cindy
poczuła, że nie przekona tak upartej i... szczęśliwej panny.
-
Jesteś doprawdy uparta. - powiedziała. - Zupełnie jak dziadziuś.
Ale wiedz, że jak mamy i taty nie ma, to mnie masz się słuchać.
Zobacz sama, jaki Jim jest grzeczny. Zawołaj go, będziemy wracać
się do domu.
Dziewczynka
wstała, kiwnęła głową. Z widocznym żalem odrzuciła pokaźnych
rozmiarów kasztan. Potem zaczęła ponownie nawoływać brata.
Fajne opowiadanie, chcę ciąg dalszy ;) A obrazki sprawiły, że zatęskniłam za jesienią :)
OdpowiedzUsuńzuziolandia1.blogspot.com
Jestem pod wielkim wrazeniem twojego talentu :) czekan ma wiecej :) ps obserwujemy? Daj znac ;) buzki :*
OdpowiedzUsuń