wtorek, 10 marca 2015

I. Gwiezdna Armia: Rozdział Trzynasty cz. II

Scott jeszcze tego samego wieczoru zadzwonił do Aleca i dowiedział się, że Susan organizuje kolejną naradę – nie zdziwili się temu. Przywódczyni poinformowała ich, że już wie, o co chodzi z tamtejszymi znakami na niebie – a w międzyczasie Corlett wspomniał o ów tajemniczym kodzie na wyświetlaczu telefonu.
- Wojna rozpocznie się teraz, to w tej chwili jest najpewniejsze. - powiedziała. - Chociaż z drugiej strony, zamiast bawić się w zgadywanki moglibyśmy wspomóc się radą Inferna, którego tu w tej chwili wśród nas nie ma. 
- Stchórzył! - warknął jeden z działaczy. - Od zawsze śmierdział mi łgastwem. Zaufaliście niewłaściwemu człowiekowi! 
- Na początku sprawował się dobrze. - powiedziała jedna z kobiet, usiłując załagodzić sytuację.
- Na początku zawsze jest mydlenie oczu. - powiedział Luke. - A potem... sami widzicie. 
- Niech to szlag! - warknął ten sam działacz i splunął. - Brzydzę się takim typem jak on. Zawsze się uważał za najmądrzejszego, nieskalanego... a my to dla niego same diabły! 
- Docenialiśmy jego pracę. - powiedziała inna kobieta. 
- Tak, ale nas zdradził! Czy wszystkie kobiety muszą być takie naiwne? 
- Nie, nie muszą! - warknęła Clara Botswana. - A przynajmniej w moim mniemaniu. Niech pan sobie nie ubliża, panie Secondary. 
- To głupstwo zaufać komuś takiemu! - stawiał na swoim Secondary. - Już kilka razy potknąłem się na takich osobach jak on... Już nigdy więcej z nim nie będę pracował. 
- Tak więc wycofujesz się i z wojny! - krzyknęła Venus. 
Powstał taki zgiełk, że nic nie można było zrozumieć. Pan Secondary krzyczał najgłośniej i wzywał wszystkich członków Armii do walki. Ci nie pozostali mu dłużni i po dłuższej chwili sprzeczki ktoś trafił go pięścią w twarz. 
- Dosyć! - wrzasnęła Susan. 
Scotta i Corletta aż wbiło w fotel, gdy ujrzeli ją tak rozgniewaną. Ale nie zamierzali jej się sprzeciwiać – w końcu była dowódczynią stowarzyszenia. Gdy mężczyźni i kobiety nieco się uspokoili, dowódczyni rzekła: 
- Musicie mnie wysłuchać, bracia i siostry. Powiem tak: czy wojna wybuchnie jutro, tego nie wiem, ale pewne jest jedno: Inferna już nie odzyskamy. Ale zwyciężyć możemy. Jeżeli tylko pragniecie zwycięstwa, dajcie ją naszej matce, Kanadzie, ona będzie z nas dumna! Alec nie kłamał, to był z pewnością sygnał do bitwy. Wybierzcie zatem naszych żołnierzy i dajcie im obronić ten kraj; zawsze żyli z poświęcenia, to ich praca. I żyjąc, i ginąc są w stanie zapewnić nam wolność. Wyznaczę wśród was naszego przyjaciela, który biorąc udział w tej bitwie będzie mógł obronić tych których kocha. 
Susan wskazała ręką Scotta i poprosiła, aby wyszedł na środek. Scott wstał i spełnił jej żądanie. Stanął obok przyjaciółki i popatrzył po twarzach zebranych.
- Powiedz mi, mój przyjacielu – zwróciła się do niego Susan. - Czy od tej pory, przysięgasz jako żołnierz żołnierską odwagę i honor? 
Scott był wzruszony tymi słowami. Poczuł, że nareszcie będzie mógł wyrazić to, co czuje w tej chwili. Postąpił krok naprzód i rzekł: 
- Moi bracia i siostry czynicie mi wielki zaszczyt, pozwalając mi brać udział w wojnie, której ja miałem być ofiarą. Obronię Kanadę, gdziekolwiek stoczy się bitwa i obiecuję (masz na to moje słowo), że nawet jeśli Inferno zginie w starciu, pomszczę jego śmierć.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz