poniedziałek, 9 marca 2015

I. Gwiezdna Armia: Rozdział Trzynasty cz. I

Tajemniczy znak na niebie okazał się zbytnio zagadkowy, niż zniknięcie Inferna. 
Susan naciskała przez ten czas na narady, ale nawet z nich nic nie wynikło. 
Corlett po naradzie wciąż był zszokowany. Nadal widział przed oczami ten sam rząd cyfr i nie mógł się otrząsnąć. 
Gdy narada się skończyła, a członkowie Armii powstali, Scott podszedł do niego i spytał: 
- Co się stało? 
Corlett nie mógł zaprzeczyć w duchu, że jakaś siła wyższa wysłała mu sygnał do bitwy. Ale skoro nawet tak było, to co się teraz działo z kanadyjskimi żołnierzami? 
Bardzo się tego obawiał. Także po wyznaniu Scotta o jego sytuacji między nim a Venus, z pewnością nie wróżyło nic dobrego. 
- Nie wiem jak ci to powiedzieć. - odezwał się po chwilowej ciszy. - Zdaję sobie sprawę, że mnie wyśmiejesz. 
- Ja? Czemu miałbym się do tego posunąć? Jesteśmy przyjaciółmi Corlett... 
- Wiem... 
- No więc, o co chodzi? 
Corlett oddychał dwa razy głębiej niż normalnie, prawie dyszał. 
- Chciałem ci to powiedzieć. - odezwał się, upewniając się, że pozostała w pobliżu tylko Susan. 
- Słyszałeś co mówił Alec, prawda? 
- Tak... jakieś opowiastki o niebie... 
- No, wydaje mi się, że to nie są tylko opowiastki. 
Corlett spojrzał na niego ze strachem. 
- Skąd wiesz...? 
Scott spojrzał nieznacznie w bok i szepnął, osłaniając dłonią prawy policzek, po której stronie stała w pewnym oddaleniu od nich Susan. 
- Myślę, że to właśnie dlatego Inferno uciekł. Bo wiedział od pewnego czasu, że ten znak się pojawi. 
Corlett nie ukrywał zdumienia. 
- Jesteś pewien? A może to tylko głupie żarty Gallardo? 
Scott wzruszył wolno ramionami. 
- Venus ostatnio dziwnie się zachowuje. Tak jakby miała zamiar mnie unikać... 
- Chyba nie sądzisz, że to...? 
W tej chwili mężczyźni odwrócili się w stronę Susan, która notowała coś na kartce brulionu. - W czymś wam pomóc? - spytała. 
- Nie, raczej nie. - odparł prędko Corlett nie zwracając uwagi na krytyczne spojrzenie Scotta.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz