środa, 25 marca 2015

I. Gwiezdna Armia: Rozdział Szesnasty cz. II

A więc to koniec bitwy – zrozumiały autoboty. 
Ci, którzy mieli jeszcze żyjących swoich bliskich, musieli wynieść się ze zniszczonego miasta, aby ochłonąć po przeżytym szoku. Ci zaś, którzy zginęli byli przez co najmniej tydzień odnotywani, a potem prezydent ogłosił w Vancouver długą żałobę. 
Autoboty wróciły razem z przyjaciółmi Scotta na jego posiadłość. 
Pomogły przekazać im kapsułę, która służyła za trumnę dla autobotów. 
Gdy złożyli w niej Luke'a i zakopali dół pod dębem, postawili tabliczkę, na której laserem wypisali bohaterską śmierć Luke'a. ,,Śmierć z poświęcenia” - brzmiał napis pod nazwą ,,Przyjaciel Luke”. 
Więcej pisać nie musieli. 
Już samo to przywoływało wspomnienie Luke'a próbującego ratować Venus i jego samego ponosącego za to śmierć. 
Scott i Venus długo przypatrywali się tabliczce. 
Alec objął ramieniem Scotta, a Clara z Susan nie szczędziły łez. W tej pięknej, smutnej ceremonii byli nie tylko członkowie byłej Armii, lecz spora grupa zwykłych, prostych ludzi. Corlett, towarzyszący Scottowi rzekł: 
- Scott, posłuchaj, wkrótce postaramy się umocnić. Nauczymy innych budować autoboty... i miasto odżyje. A Luke'a zawsze będziemy dobrze wspominali. 
Scott spojrzał na przyjaciela. Wierzył w jego słowa. Wierzył, że może kiedyś powstaną i wrócą znowu... jako Gwiezdna Armia.
 

2 komentarze:

  1. Szkoda mi Scotta...

    http://paranojawkrate.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem interesujące. :)
    http://oczyoutsidera.blogspot.se

    OdpowiedzUsuń