A
więc to koniec bitwy – zrozumiały autoboty.
Ci,
którzy mieli jeszcze żyjących swoich bliskich, musieli wynieść
się ze zniszczonego miasta, aby ochłonąć po przeżytym szoku. Ci
zaś, którzy zginęli byli przez co najmniej tydzień odnotywani, a
potem prezydent ogłosił w Vancouver długą żałobę.
Autoboty
wróciły razem z przyjaciółmi Scotta na jego posiadłość.
Pomogły
przekazać im kapsułę, która służyła za trumnę dla autobotów.
Gdy
złożyli w niej Luke'a i zakopali dół pod dębem, postawili
tabliczkę, na której laserem wypisali bohaterską śmierć Luke'a.
,,Śmierć z poświęcenia” - brzmiał napis pod nazwą
,,Przyjaciel Luke”.
Więcej
pisać nie musieli.
Już
samo to przywoływało wspomnienie Luke'a próbującego ratować
Venus i jego samego ponosącego za to śmierć.
Scott
i Venus długo przypatrywali się tabliczce.
Alec
objął ramieniem Scotta, a Clara z Susan nie szczędziły łez. W
tej pięknej, smutnej ceremonii byli nie tylko członkowie byłej
Armii, lecz spora grupa zwykłych, prostych ludzi. Corlett,
towarzyszący Scottowi rzekł:
-
Scott, posłuchaj, wkrótce postaramy się umocnić. Nauczymy innych
budować autoboty... i miasto odżyje. A Luke'a zawsze będziemy
dobrze wspominali.
Scott
spojrzał na przyjaciela. Wierzył w jego słowa. Wierzył, że może
kiedyś powstaną i wrócą znowu... jako Gwiezdna Armia.
Szkoda mi Scotta...
OdpowiedzUsuńhttp://paranojawkrate.blogspot.com/
Całkiem interesujące. :)
OdpowiedzUsuńhttp://oczyoutsidera.blogspot.se