Minęło
kilka miesięcy.
Parę
osób odeszło z Armii, lecz obiecywali, że przechowają o niej
pamięć.
Scott
nie zamierzał odchodzić.
Zbyt
mocno związał się z ich kompanią - byli dla siebie jak rodzina.
Planowali
wybudować dla wszystkich członków specjalny budynek, w którym
mieściłoby się biuro dla Susan i pokoje dla ludzi i autobotów.
Ci,
którzy tu przychodzili, mieli zgłaszać zbyt dużą ruchliwość
działalności robotów Inferna. Prezydent kraju zgodził się na ten
pomysł. Uważał to za bardzo skuteczny sposób na ochronę
wszystkich Kanadyjczyków oraz Amerykanów.
Gdy
budowa tegoż budynku się rozpoczęła, członkowie Armii
zamieszkiwali hotele w Kanadzie. Wierzyli, że pewnego dnia będą
mogli wzmocnić swoją działalność dla dobra przyszłości.
Na
ten czas Scott razem z Venus wrócił do starego, rodzinnego domu.
Wiedli proste, spokojne życie. Scott mógł na okres próbny
próbować swych sił jako pomocnik na budowie z myślą o tych,
którym roboty zniszczyły dorobek życia.
Venus
tymczasem była gosposią, lecz taką, która była w pełni
usatysfakcjonowana ze swej pracy. Czasami pomagała jej Clara.
Corlett
również znalazł tymczasową pracę i z tego powodu był bardzo
zadowolony.
-
Powstaniemy Scotty - mówił do przyjaciela. - Będziemy silni... i
nauczymy tych prostych ludzi być silnymi.
Mimo
iż niektórzy ,,wspólni towarzysze” pracowali w bardzo odległych
prowincjach, zawsze o sobie pamiętali.
-
Każdy z nas jest częścią, ale to w grupie tworzymy całość. -
mawiali.
Bardzo ładne opowiadanie, a ja nutkę nawet kojarzę ;P Maxuka
OdpowiedzUsuń