Miasto
powoli umierało...
Już
to czuli mieszkańcy kraju. Nie było ucieczki, nie było ratunku...
umierali razem z miastem, a razem z miastem cały kraj...
Kanada
upadła.
Przyszłości
nie będzie.
Cierpienie,
jakie znosili, przechodziło poza granice rozsądku... maszyny i
człowieka.
Ogień
nigdy nie znał litości... śmierć jest niecierpliwa... tak samo
wojna...
Scott
raz to biegł, raz padał na ziemię, aby przeczołgać się między
osłaniającymi go fragmentami zniszczonych autobotów i ich
rywali...
Musiał
dotrzeć do Venus, musiał jej pomóc za wszelką cenę, nie pozwolić
jej zginąć. Dwóch robotów starało się przegrodzić mu drogę,
lecz na pomoc ruszył mu ten sam autobot, który wcześniej udzielił
pomocy Luke'owi. Zadał im potężny cios granatnikiem (Scott musiał
cofnąć się w biegu i schować za ciałem poległego robota, by
ujść z życiem) a następnie obalił ich nokautem. Roboty nie
dawały jednak za wygraną.
Scott,
chcąc pomóc swoim, zaczął ich ostrzeliwać z karabinu laserowego,
którego pociski z łatwością przeżerały się przez metal. W
chwilę później na miejscu był samolot z Aleckiem i Clarą przy
pulpicie.
To
była ciężka strzelanina.
Roboty
z szaleńczym zgrzytem atakowały autobota, chcąc szybciej dostać
się do Scotta. Kolejne trzy granaty dosłownie rozerwały robotów
na części, nie wykluczając obejmujących ich po chwili ognistych
ramion...
-
Harley! - krzyknął Scott w stronę autobota. - Dzięki za
współpracę, to było starcie. - wyskoczył z ,,kryjówki” -
Słuchaj, Harley, widziałeś może Venus?
Harley
spojrzał na niego.
-
Słyszałem sygnał, ale nie wiedziałem, że to sygnał alarmowy.
Mechaniczna Siostra ma kłopoty?
-
Tak słyszałem. - powiedział Scott. - Od Corletta.
Harley
w chwilę potem przeistoczył się z ogromnego, ,,barczystego”
autobota w czarno-zielony motor. Podjechał do Scotta.
-
Wsiadaj! - zawołał.
McDavid
bez chwili wahania wskoczył na siodło pojazdu.
Harley
mknął przed siebie jak burza i w pewnej chwili motor ostro
wyhamował gdy jakiś robot-szaleniec próbował zajechać mu drogę.
Scott spadł na ziemię, ale Harley zaraz stanął na nogi i wypalił
do robota z potężnego działa rozrywając go na części.
Podbiegł
do Scotta.
-
Jak tam Scott? Jesteś cały?
Scott
miał jedynie zadrapanie nad brwią, ale nic poważniejszego.
-
Jak widzisz, na razie tak. Co to było?
-
Wojownik Gwardii. - odparł Harley zimnym tonem. - Scorpionus, dobrze
go znałem.
-
Czego on tu szuka?
-
Właściwie: szukał. Spójrz! - wskazał mężczyźnie rozłożone w
promieniu kilku kilometrów szczątki robota.
Scott
spojrzał tam, gdzie wskazał mu autobot i przyznał mu rację.
-
No to tego nie znalazł. - powiedział cicho i radośnie.
Robi się coraz niebezpieczniej i ciekawiej. Oczywiście nie sugeruję, że Scott zginie, bo jeśli mają być kolejne części, to... raczej by nie dało rady, sama przyznasz ^^
OdpowiedzUsuńNo ale Inferno... zdaje się, że coś knuje...
Ciekawy jestem, jakie konsekwencje będzie miała ta bitwa.