Jazda
na ,,odkrytych na nowo” środkach transportu przyniosły im dużo
radości.
Wiedzieli
już, że naprawdę mogą liczyć na autoboty nie tylko w Kosmosie,
ale i na Ziemi. Mijali zapomniane przez lata ulice, rozpoznawali
parkingi przed sobą i nad sobą jeżdżące auta jakby po grubym
szkle, zdolnym wytrzymać potężny ciężar maszyn.
Aby
się dostać na ,,górną półkę ulicy” musieli odnaleźć
specjalną budkę z windą, która by tam ich umiejscowiła – a
takich ,,pięter” obecnie było na Ziemi trzy.
-
Chyba wylądowaliśmy za nisko. - stwierdził wolno Corlett, kiedy
zsiedli z motocykli. - To nie tutaj.
Scott
zdał sobie sprawę, że jego przyjaciel ma rację. Nie poznawał
tych ulic.
-
Musimy iść dalej – powiedziała Venus, która już przeistoczyła
się w autobota. - Ja dalej nie pojadę, asfalt jest tu za wąski...
poza tym, chyba nie chcesz płacić mandatu, co Scotty?
-
Przecież mu obiecałem, że nie będzie musiał bić się po
kieszeni! - fuknął zniecierpliwiony Luke.
***
-
Niemądrze postąpiłeś, panie, zostawiając nas – powiedział z
wyrzutem czarny robot. - Myślałeś, że ci badacze zostaną we
Wszechświecie na twoje życzenie?
-
Milcz, Gallardo. - syknął Inferno.
Obawiał
się, że roboty będą go obwiniać. Ale potrafił się przed tym
bronić.
Gallardo
jednak nie rozumiał postępowania Inferna.
-
To po to nas opuściłeś, aby potem żalić się nam nieudaną
misją? A jak nadejdzie kolejny wiek, dwudziesty trzeci, też
będziesz rozpaczał? Nie płacze się nad rozlanym olejem...
-
Zamilcz!
Wściekłość
Inferna sięgnęła zenitu. Patrzył na swoje roboty i trząsł się
z gniewu. Nagle podszedł do Gallarda, a jego ludzką dłoń pokrył
metal... zacisnął ją w pięść i wymierzył mu cios w twarz.
Drobne kawałki metalu na policzku Gallardo rozsypały się na
ziemię. Robot był zdumiony tym nagłym atakiem.
Dotknął
ręką twarzy i sam ułamał z uszkodzonego miejsca kawałek stali,
powiększając tym samym zapaść w policzku.
-
Zapłacisz za to, Inferno. - rzekł. - Czemu ci zawiniłem? Tym, że
nie spełniłem twojej chorej zachcianki?
Inferno
trząsł się coraz bardziej. W jego oczach drżała wybuchowa
mieszanina gniewu i poczucia winy.
-
Nikt mnie jeszcze tak nie potraktował. - mówił
zaciskając zęby. - Nikt... Stworzyłem ciebie, jako
najpotężniejszego, abyś dowodził tym wojskiem – Gwardią
Maszyn. Miałeś zniszczyć resztki Armii. Oszukałeś mnie.
Gallardo
cofnął się.
-
Ale teraz nadeszła pora na zmiany. - mówił
Inferno. - Cały świat zapłacze pod autobotami! Wypowiemy im wojnę!
Straszniejszą, niż ta, która
była,
kiedy Armia uciekła w Kosmos, by zbadać globy. Teraz Scott McDavid
pozna, co to jest wojna robotów
z
autobotami... bo sam będzie w niej uczestniczył.
A
roboty słuchały go, słuchały. I radowały się, że wreszcie od
tylu lat ich ,,zardzewiałe” palce będą mogły znowu poczuć
dotyk broni palnej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz