niedziela, 1 marca 2015

I. Gwiezdna Armia: Rozdział Jedenasty cz. I

Jazda na ,,odkrytych na nowo” środkach transportu przyniosły im dużo radości.
Wiedzieli już, że naprawdę mogą liczyć na autoboty nie tylko w Kosmosie, ale i na Ziemi. Mijali zapomniane przez lata ulice, rozpoznawali parkingi przed sobą i nad sobą jeżdżące auta jakby po grubym szkle, zdolnym wytrzymać potężny ciężar maszyn. 
Aby się dostać na ,,górną półkę ulicy” musieli odnaleźć specjalną budkę z windą, która by tam ich umiejscowiła – a takich ,,pięter” obecnie było na Ziemi trzy. 
- Chyba wylądowaliśmy za nisko. - stwierdził wolno Corlett, kiedy zsiedli z motocykli. - To nie tutaj. 
Scott zdał sobie sprawę, że jego przyjaciel ma rację. Nie poznawał tych ulic. 
- Musimy iść dalej – powiedziała Venus, która już przeistoczyła się w autobota. - Ja dalej nie pojadę, asfalt jest tu za wąski... poza tym, chyba nie chcesz płacić mandatu, co Scotty? 
- Przecież mu obiecałem, że nie będzie musiał bić się po kieszeni! - fuknął zniecierpliwiony Luke.

***
- Niemądrze postąpiłeś, panie, zostawiając nas – powiedział z wyrzutem czarny robot. - Myślałeś, że ci badacze zostaną we Wszechświecie na twoje życzenie?
- Milcz, Gallardo. - syknął Inferno. 
Obawiał się, że roboty będą go obwiniać. Ale potrafił się przed tym bronić. 
Gallardo jednak nie rozumiał postępowania Inferna. 
- To po to nas opuściłeś, aby potem żalić się nam nieudaną misją? A jak nadejdzie kolejny wiek, dwudziesty trzeci, też będziesz rozpaczał? Nie płacze się nad rozlanym olejem... 
- Zamilcz!
Wściekłość Inferna sięgnęła zenitu. Patrzył na swoje roboty i trząsł się z gniewu. Nagle podszedł do Gallarda, a jego ludzką dłoń pokrył metal... zacisnął ją w pięść i wymierzył mu cios w twarz. Drobne kawałki metalu na policzku Gallardo rozsypały się na ziemię. Robot był zdumiony tym nagłym atakiem. 
Dotknął ręką twarzy i sam ułamał z uszkodzonego miejsca kawałek stali, powiększając tym samym zapaść w policzku. 
- Zapłacisz za to, Inferno. - rzekł. - Czemu ci zawiniłem? Tym, że nie spełniłem twojej chorej zachcianki? 
Inferno trząsł się coraz bardziej. W jego oczach drżała wybuchowa mieszanina gniewu i poczucia winy. 
- Nikt mnie jeszcze tak nie potraktował. - mówił zaciskając zęby. - Nikt... Stworzyłem ciebie, jako najpotężniejszego, abyś dowodził tym wojskiem – Gwardią Maszyn. Miałeś zniszczyć resztki Armii. Oszukałeś mnie.
Gallardo cofnął się. 
- Ale teraz nadeszła pora na zmiany. - mówił Inferno. - Cały świat zapłacze pod autobotami! Wypowiemy im wojnę! Straszniejszą, niż ta, która była, kiedy Armia uciekła w Kosmos, by zbadać globy. Teraz Scott McDavid pozna, co to jest wojna robotów z autobotami... bo sam będzie w niej uczestniczył. 
A roboty słuchały go, słuchały. I radowały się, że wreszcie od tylu lat ich ,,zardzewiałe” palce będą mogły znowu poczuć dotyk broni palnej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz