piątek, 27 lutego 2015

I. Gwiezdna Armia: Rozdział Dziesiąty cz. V

Kończył się kolejny, bezowocny dzień poszukiwań. 
Badacze musieli w końcu podjąć decyzję – dokąd pójść. 
Było tak późno, że nie widzieli żywego ducha. Pozostał jeszcze jeden problem – gdzie się skierować? 
- A nie możemy zapłacić za jeszcze trzy noce? - spytał Corlett. 
- Nie ma na to czasu – odparł Scott. - Pojedziemy do domu moich rodziców... 
- A nie do twojego domu? - spytał Corlett. 
Scott zawahał się. Nigdy dotychczas nie miał okazji nazwać domu w którym mieszkał, ,,swoim domem”. 
- Musimy się gdzieś zatrzymać. - powiedział. - Więc, co teraz? 
- O tej porze taksówki nie złapiesz. - powiedział Luke. 
- No i?
- Powinieneś skorzystać z takiego środka transportu, od którego nie będziesz bił się po kieszeni. 
Scott spojrzał na Luke'a ze zdumieniem. 
- Gada rozsądnie. - poparła go Venus. - Zapomniałeś, że jesteśmy AUTObotami? 
Przyjaciele spojrzeli po sobie. Słowa Venus miały sens. 
- No więc, przyjaciele – powiedziała Venus – Czas rozciągnąć felgi! 
Skurczyła swą postać – stała się niższa od Scotta. W chwilę później stał obok nich wściekle fioletowy motocykl. 
Przyjaciele popatrzyli po sobie. Zrozumieli, w czym rzecz. Spojrzeli na autobota Luke'a – ale jego nie było. Na jego miejscu stał czerwony motocross – każda z maszyn miała po dwa siedzenia. 
- No, dalej! - zachęcił ich motocykl. - Wskakiwać, póki czas, bo zatrzymają nas na czerwonym świetle! 
Przyjaciele podzielili się – Scott wsiadł razem z Corlettem na motocykl, zaś Clara i Susan zajęły motocross. Scott kopnął pedał gazu. 
- Auu! - krzyknął motocykl. - Obchodź się ze sprzętem, bo cię stąd wysadzę! 
- Przepraszam, moja droga – powiedział z udawaną skruchą Scott, a Susan i Clara wybuchły śmiechem.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz