Kończył
się kolejny, bezowocny dzień poszukiwań.
Badacze
musieli w końcu podjąć decyzję – dokąd pójść.
Było
tak późno, że nie widzieli żywego ducha.
Pozostał jeszcze
jeden problem – gdzie się skierować?
-
A nie możemy zapłacić za jeszcze trzy noce? - spytał Corlett.
-
Nie ma na to czasu – odparł Scott. - Pojedziemy do domu moich
rodziców...
-
A nie do twojego domu? - spytał Corlett.
Scott
zawahał się. Nigdy dotychczas nie miał okazji nazwać domu w
którym mieszkał, ,,swoim domem”.
-
Musimy się gdzieś zatrzymać. - powiedział. - Więc, co teraz?
-
O tej porze taksówki nie złapiesz. - powiedział Luke.
-
No i?
-
Powinieneś skorzystać z takiego środka transportu, od którego nie
będziesz bił się po kieszeni.
Scott
spojrzał na Luke'a ze zdumieniem.
-
Gada rozsądnie. - poparła go Venus. - Zapomniałeś, że jesteśmy
AUTObotami?
Przyjaciele
spojrzeli po sobie. Słowa Venus miały sens.
-
No więc, przyjaciele – powiedziała Venus – Czas rozciągnąć
felgi!
Skurczyła
swą postać – stała się niższa od Scotta. W chwilę później
stał obok nich wściekle fioletowy motocykl.
Przyjaciele
popatrzyli po sobie. Zrozumieli, w czym rzecz. Spojrzeli na autobota
Luke'a – ale jego nie było. Na jego miejscu stał czerwony
motocross – każda z maszyn miała po dwa siedzenia.
-
No, dalej! - zachęcił ich motocykl. - Wskakiwać, póki czas, bo
zatrzymają nas na czerwonym świetle!
Przyjaciele
podzielili się – Scott wsiadł razem z Corlettem na motocykl, zaś
Clara i Susan zajęły motocross. Scott kopnął pedał gazu.
-
Auu! - krzyknął motocykl. - Obchodź się ze sprzętem, bo cię
stąd wysadzę!
-
Przepraszam, moja droga – powiedział z udawaną skruchą Scott, a
Susan i Clara wybuchły śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz