Poszukiwania
starca nadal trwały, ale bez skutku.
W
sprawę zaangażowała się też policja kanadyjska, lecz nie była
dla nich oparciem na długo. Zorientowali się że musieli w tym
momencie liczyć tylko na siebie.
Gdy
sprawa ze zniknięciem starca została jeszcze nie rozwikłana, Scott
zawitał u Aleca i opowiedział mu o całej sytuacji, jaka zaszła.
Czarnoskóry o dziwo bardzo się zdenerwował i przestrzegł Scotta,
że mógł się tego domyśleć.
-
Naprawdę nie wiem, czego on szukał w tej misji. - powiedział. -
Zawsze wydawał mi się podejrzanym typem...
-
Zawdzięczam mu życie razem z Corlettem. - odparł Scott. - On i
nasi żołnierze uratowali nas na obcej planecie podczas nieudanych
badań.
-
Być może. - burknął Alec. - Ale ja sądzę, że popełniłeś
głupi błąd.
Scott
umilkł.
***
Inferno
ukrył się tymczasem na rozgałęzieniu trzech uliczek. Wysłał
przedtem sygnał do sondy, aby usunięto zaparkowany statek.
Wiedział,
że teraz może wszystko się ułożyć.
-
Niech zostaną na Ziemi. - rzekł sobie. - Zobaczymy, na jak długo.
Wszedł
do swojego laboratorium. A jednak był w domu. Po tylu latach z tymi
nierozumnymi badaczami!
Jego
roboty powitały go jak króla. Wiedział, że teraz powinien się
zająć poważniejszymi sprawami.
Dużo
poważniejszymi.
To
będzie coś wyjątkowego...
Ciekawe.
OdpowiedzUsuńInferno ma takie fajne imię.
Pisz dłuższe rozdziały, proszę :)
http://paranojawkrate.blogspot.com/
Ciekawie , ciekawie :))
OdpowiedzUsuńPisz pisz :))
Akcja brnie do przodu... super ;D
OdpowiedzUsuń