Nazajutrz
autoboty podzieliły się ze Scottem swoim odkryciem. Ten również,
tak jak podejrzewali, był w szoku.
-
Jak on mógł tak po prostu uciec? - głowił się. - Musimy
zaalarmować Susan i resztę.
-
A myślisz, że co zamierzamy zrobić? - spytał Luke. - Nie możemy
tego tak zostawić. Ten staruch nas zdradził.
-
Nie. - odparł Scott. - Jeszcze nie zdradził. Ale z pewnością to
zrobi.
-
Czemu miałby to zrobić? - spytała Venus.
Scott
nachylił się do nich.
-
A zauważyliście, jak zareagował, gdy Alec wspomniał o wojsku
robotów? Być może współpracuje z ich przywódcą. Diabli wiedzą,
Susan wyczuła w nim coś dziwnego, sądząc ze sposobu, w jaki na
niego patrzyła...
-
Wszyscy tak na niego patrzyli. - powiedział Luke. - Też potrafię
tak patrzeć.
Autoboty
wraz ze swoim stwórcą dotarli na zebranie członków, aby podzielić
się spostrzeżeniami. Inni byli zdumieni, inni oburzeni – zdania
się dzieliły na połowy i ćwiartki.
-
Wydawał mi się dziwakiem, to fakt...
-
Widać było, że jest samotnikiem, nigdy nie potrafił zachować się
w grupie...
-
Każdy młodszy działacz przed nim dygotał, nie zauważyliście?
Corlett
na dźwięk tych słów skurczył się w sobie.
-
Musimy go odszukać, to pewne. - zarzadzała Susan Steward. - Inaczej
nasza praca pójdzie na marne. Roboty nie będą czekały, aż
znajdziemy go na ulicy, zamarźniętego na śmierć.
-
No, śmierć bym odradzał. - burknął jeden z działaczy w wieku
Scotta. - Prędzej hańbę i osamotnienie.
-
Tak czy inaczej, wyjścia nie ma. - odezwał się Alec. - Musimy
ponieść konsekwencje swojej nieuwagi.
Susan
kiwnęła głową.
-
Tak więc, postanowione. - powiedziała. - Szukamy członka naszej
grupy i sądzę, że z pewnością nie wyjechał z Vancouver. On
przecież również ma tu swój dom.
Członkowie
Armii poparli przywódczynię i zdecydowali: mieli odszukać starca
dopóki nie będą mieli pewności, czy sygnał na radarze w
komputerach członków stowarzyszenia nie osłabł w umiejscowieniu
miasta.
Myślałaś może kiedyś o wprowadzeniu do opowiadania muzyki w tle? Tak dla klimatu :)
OdpowiedzUsuńparanojawkrate.blogspot.com