sobota, 27 grudnia 2014

I. Gwiezdna Armia: Rozdział Trzeci

Luke powolnym krokiem podszedł do autobotki.
Odwróciła się i spojrzała na niego, ale milczała.
- Wybaczysz mi? - spytał. - Naprawdę, nie chciałem cię zranić. Nie wiedziałem, że życie człowieka, może być ci droższe, niż jeden głupi autobot. - zakończył żartem.
Ale jej wcale nie było do śmiechu. Milczała, milczała gorzko.
- Posłuchaj – podjął Luke. - To był wypadek. Nie wiedziałem, że to mogło się tak skończyć. Ważne, że żyją obaj.
- Dla mnie będą żyli, jak przemówią do mnie choć słowem. - odparła załamana Venus.
Do Luke'a dotarło, że żadne jego słowo nie rozchmurzy Venus, więc umilkł.
Też wpatrywał się w twarz uśpionego Scotta. Wydawało mu się nieprawdopodobne, że misja nie powiodła się – chociaż w rzeczywistości umiał się godzić już z gorszymi porażkami. Za oknem statku tajemnicza planeta, z której uciekli badacze, zakręciła się wkoło. Nie zmieniała barwy. Pozostała ta sama – daleka i tajemnicza. Venus czuwała najbardziej nad Scottem, którego w komunikacji nazywała Badaczem 1. Nie była w stanie uwierzyć, że jej najukochańszy stwórca może wyzionąć ducha. Luke przez cały czas ją obserwował. Wyczuwał jej cierpienie.
,,Oboje przeszli piekło – myślał. - Więc nie należy jej mówić zbyt wiele o tym, co na tamtej planecie zaszło.”.
Nagle przypomniał sobie o nagraniu.
,,Pójdę do kapitana – postanowił – Może chociaż ona będzie zadowolona z naszych starań.”

***

Luke podszedł do Clary.
- Kapitanie – rzekł. – mam coś, co może cię zainteresować. 
Inferno uniósł głowę.
- A jeszcze niedawno nam mówili, że nic tam nie ma! - powiedziała z oburzeniem Susan Steward, dowódca Armii.
- Spokojnie. - odparła Clara. - Każdy ma prawo do pomyłek... Pokaż nam co to



jest, Luke. 

Luke wyciągnął kartę pamięci i wręczył ją Clarze, która potem włożyła ją do głównego komputera, aby odtworzyć wiadomość. Przez kilka sekund ekran ,,śnieżył” ale w chwilę potem zobaczyli na ekranie okaz pięknego ptaka, ukrytego wśród liści.
- No, proszę. - powiedziała Susan z podziwem. - Ta planeta żyje.
Gdy nagranie się skończyło, Luke spojrzał na Clarę. 
Kapitan kiwnął głową. 
- Dobra robota. - rzekł. - Widzisz, Inferno? Udało się.
Inferno przygryzł wargę, ale milczał.  
Załoga statku była zdumiona i pozytywnie zaskoczona.


***

Scott poruszył głową, a potem rozwarł powieki. Powoli docierało do jego świadomości co się stało. Jego jeszcze nie do końca przytomny wzrok zatrzymał się na wiernej autobotce.
- Venus... co się dzieje?
Autobotka nie posiadała się z radości. Dotknęła jego dłoni.
- Scotty... wróciłeś.
Nachyliła się do niego i objęła go rękoma. Scott odwzajemnił uścisk.
- Bałam się, Scotty, naprawdę bałam. - mówiła Venus. - Myślałam, że zginiesz na tamtej planecie... że stracę cię na zawsze. Nie gniewaj się na mnie...  
- O co mam się gniewać? - spytał Scott. - Przecież ty też nie wiedziałaś...
Venus umilkła. Spojrzała w oczy swojemu stwórcy – wiedziała już, że nikt go jej już nie odbierze.

***
Inferno wszedł do pokoju, gdzie czuwała nad Scottem autobotka. W chwilę


później Corlett również się wybudził. Zobaczył uradowaną Venus i



żywego przyjaciela.
Zrobiło mu się lżej na sercu.
- Co ja widzę? - spytał Inferno, zdumiony tym cudem.  
- Miło, że wróciłeś. - rzekł starzec, na co Venus przysunęła się bardziej do
Scotta. - wiedziała, że do niego się zwraca.
- A co ze mną? - spytał Corlett, co utwierdziło Venus w tym przekonaniu. - Ja



też byłem w tym... kosmicznym pudle. Po co mi to było?



Widać było, że jest zły na autobotkę, ale milczał na ten temat.



- Och, McDavid... - mruknął do Scotta Inferno. - Trudna sprawa. To, czy



znalazłeś jakieś życie na tym globie, zależy nie tylko życie Kanadyjczyków.



Wiesz, co to znaczy?



Scott usiadł.


- O czym ty mówisz? Życie zostało znalezione.
- Tym lepiej dla was. - odparł Inferno.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Że kosmici mieliby nas pożreć w tym lesie?
Inferno przysiadł na brzegu łoża, odgarnął białą grzywę z czoła.
- Wiesz, że jeżeli wtargnęliście na tą planetę... to oznacza, że pozostawiliście tam ślady, a te istoty mogą nas namierzyć i zestrzelić z Kosmosu.
Scott nie rozumiał. Odkąd kontaktowali się z kosmitami z innych planet, ci byli nastawieni do nich pokojowo. Jednak słowa Inferna dały mu do myślenia – nie wszystkie istoty inteligentne mogły przecież pragnąć ziemskich przybyszy na swojej planecie.
A kosmici byli naprawdę różni – tak jak ludzie. I wiedzieli, że jeśli wyczują w
badaczach potencjalne zagrożenie, nie zawahają się użyć przeciw nim broni


kosmicznej, która zniszczyłaby wszystko, co tylko napotka na swej drodze. Scott


wiele czytał o kosmitach i istotach inteligentnych i wiedział, z czym mogą się


zetknąć w przyszłości.


Był dość doświadczonym naukowcem, chociaż był jeszcze młody (ledwo sięgał



 trzydziestki) i z pewnością spotkałby jeszcze na swojej drodze niejedną rzecz,


która by go zaskoczyła.


A na tym polegała jego praca – wykryć i zbadać. Podczas długich lat spędzonych



poza Ziemią, to statek uważał za swój dom – opuszczał go tylko w celach


naukowych. Przez wiele dni spędzonych w pobliżu dziwnej planety podobnej do


Marsa, myślał jedynie o tym, czy ma wystarczająco mocne dowody na to, iż


planetę tą zamieszkują istoty żywe.



- Panie McDavid – odezwał się Inferno. – nie zamierzam pana obwiniać za to, co



się stało. Właśnie pański autobot pokazał nam wiadomość. Spełniliście swoje


zadanie.



Scott spojrzał na Inferna.


- Ta latająca forma życia na niej – powiedział – jest bardzo interesująca. Sądzę,



że jutro wysiądziecie na niej jeszcze raz, tym razem od półkuli południowej i


również tam przeszukacie teren. Zaczynam w was wierzyć.



Corlett spojrzał na Scotta, ale milczał. Venus też była dziwnie przygaszona. 


- Skontaktuję się z kapitanem. Może będziemy musieli poświęcić tydzień na


zwiadzie tego globu... a może i miesiąc.


    
***


- Jeszcze nie wszystko stracone. - powiedziała Venus, kiedy minął kolejny dzień,


a obaj mężczyźni czuli się dużo lepiej. - Spisaliście się. Inferno was chwali...


chociaż wolałabym, aby te pochwały wyszły z ust kapitana.


- Nie narzekaj. - machnął ręką Corlett. - Wkrótce i ona zobaczy, że jednak



narażaliśmy życie dla tych badań.




- Gwiezdna Armia nabrała mocy. - powiedział niemal radośnie Scott. - Cieszę



się, że mamy ten koszmar za sobą.



Przez mechaniczną twarz Venus przemknął uśmiech – ludzki uśmiech.



Jednak była z nich dumna. I wciąż w nich wierzyła.
 
 


1 komentarz:

  1. Bardzo fajne opowiadanie :) Wesołego nowego roku :*

    my-magic-forest.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń